sobota, 13 października 2012

Jak powinien się ubrać Pan Młody?

Pora podsumować opracowania ślubne na naszym blogu i stworzyć ogólną receptę na dobrze wyglądającego Pana Młodego. Do każdego twierdzenia zamieszczam link do bardziej szczegółowego wpisu i wytłumaczenia, dlaczego tak, a nie inaczej.

Najpierw najprostsze, standaryzowane i nie wzbudzające kontrowersji. W kieszonce (brustaszy) Pan Młody umieszcza białą poszetkę (chusteczkę), ładnie złożoną. W butonierce (dziurka w klapie) umieszcza biały kwiatek. To zawsze zda egzamin.

Podobnie prosto jest w przypadku butów Pana Młodego, które muszą być czarnymi tradycyjnymi oxfordami, czyli jednolitymi sznurowanymi butami z drobnymi przeszyciami bez wzorów:



Biżuteria powinna być dyskretna, chociaż może być trochę nieskromna. Powinna ograniczać się do obrączki, spinek do koszuli, małego skromnego zegarka na rękę (na czarnym pasku), lub na łańcuszku (wtedy potrzebna kamizelka). Dopuszczalna jest ewentualnie szpilka do krawata (ale nie spinka do krawata).

Teraz przechodzimy do sprawy najczęściej najbardziej kontrowersyjnej ze względu na częsty brak właściwego rozeznania i rozpowszechnione mity. Koszula Pana Młodego (oczywiście 100% bawełny) musi być biała. Biel zawsze podnosi dostojność stroju. Przywdzianie koszuli innej niż biała sprawia, że zestaw zawsze stanie się mniej elegancki i mniej formalny.

Nie. Biała koszula nie będzie się gryzła z suknią ecru. Zmuszanie Pana Młodego do rezygnacji z białej koszuli, to zmuszanie go do rezygnacji z elegancji.
Jedynym wyjątkiem jest założenie koszuli winchesterowskiej, ale po pierwsze, ta raczej powinna być założona do czegoś bardziej formalnego niż zwykły garnitur, a po drugie i tak moim zdaniem wygląda gorzej niż cała koszula w bieli.

Pan Młody nie musi na siłę być dopasowany do Panny Młodej. Przede wszystkim ma wyglądać elegancko.

Na ślub Pan Młody zakłada krawat. Ponieważ ma najlepszy kształt ze wszystkich wiązadeł. Jest akuratny geometrycznie do funkcji, jaką spełnia, czyli ekspozycji twarzy. W pewnych bardzo szczególnych warunkach można założyć prawdziwą muchę, chociaż osobiście raczej to odradzam. Z innych wiązadeł wchodzi w rachubę tylko plastron, ale ten jest raczej zarezerwowany na bardzo formalny ubiór (żakiet, o którym niżej). A nawet i do tego stroju polecałbym krawat.

Kolorystycznie najlepsze krawaty są srebrne i granatowe. Z punktu widzenia fizyki tłumaczę o tym trochę we wpisie o kolorze barw. Ponieważ szarość (srebro, stal) jest neutralna, a granat jest kolorem uzupełniającym do pigmentu skóry człowieka. Jeśli decydujemy się na inne kolory, to powinny być pastelowe.

We wpisie o kolorach od razu wyjawiam trochę, dlaczego należy unikać koszuli ecru i brązowych garniturów. Ponieważ te kolory powstają z tego samego koloru, który odznacza się na naszej skórze, wobec czego konkurują z nim i przez to odwracają uwagę od najważniejszego, czyli Pana Młodego.

Mając za sobą sprawę koszuli, butów, biżuterii, pozostaje najważniejsze, czyli strój.

Najlepszy strój męski to smoking. Niestety nie zakładamy go na ślub. Dlaczego to najlepszy strój męski i dlaczego go nie zakładamy na ślub, wyjaśniam w tym wpisie. Ponieważ jest to strój galowy i wieczorowy, nieprzeznaczony na śluby kościelne (szczególnie te kiedy świeci słońce). Wieczorowy jest również frak wieczorowy (jak sama nazwa wskazuje), więc i z niego musimy zrezygnować.

Opcje są następujące:

1. Najbardziej formalny może być odpowiednik fraka, czyli żakiet (frak dzienny, nazywany nieraz w Polsce brzydko "jaskółką"). Nie będę nikomu go polecał, ponieważ jest to opcja droga i lekko nazbyt tradycyjna jak na realia polskie (co innego w Anglii). W dodatku jest to opcja podwójnie droga, gdyż trzeba ten strój zmienić wieczorem (w trakcie wesela), ponieważ żakietu nie nosi się wieczorem. Choć, jeśli ktoś bardzo chce, to będę gorąco zachęcał do założenia żakietu. Nikogo jednak do tego przekonywać nie zamierzam.




2. Opcja druga, którą bardzo polecam, to stroller. Ciemna marynarka, kamizelka szara lub płowożółta, oraz spodnie czarno-szare w paski (tak zwane spodnie sztuczkowe). Całość kopiująca żakiet, ale o niższym stopniu formalności. Przede wszystkim działa to wyśmienicie w świetle słonecznym za dnia. Aż dziw bierze, że ta opcja (w skali formalności wyżej od garnituru) jest tak rzadko stosowana w Polsce. A zapewniam, że działa. Sugeruję poeksperymentowanie.
W trakcie wesela Pan Młody powinien zmienić spodnie (na te jednolite pasujące do marynarki; i może też zdjąć kamizelkę).



3. Wreszcie opcja trzecia, czyli garnitur. Tutaj mamy również wachlarz możliwości.

Może to być bowiem "zwykły" garnitur, a więc jednorzędowy dwuczęściowy. Możemy trochę podnieść jego formalność i założyć garnitur dwurzędowy, lub garnitur trzyczęściowy. W ostateczności można dodać do niego zdekompletowaną kamizelkę, ale z tym wariantem bardzo proszę, ostrożnie. Najlepiej z niego zrezygnować, bo więcej w nim niebezpieczeństw niż szans na podniesienie elegancji. Jeśli już, to kamizelka powinna być z dobrego, eleganckiego, niepołyskującego materiału (wełna, jedwab, len) i bez wzorów (jeszcze nigdy nie widziałem dobrej kombinacji z wzorami).

Za kamizelką (najlepiej w kolorze garnituru, lub w kombinacji stroller) stoi wiele argumentów, między innymi ten, że zawsze zasłania okolice pasa i nie pozwala na zbyt duże pokazywanie koszuli (które obniża formalność stroju). Jeden argument przeciw to minus, że jest to kolejna warstwa na wierzch, która zwiększa temperaturę, choć raczej jest to argument za tym, żeby kamizelka była z lekkiego materiału (jedwab, len) i była bez pleców (marynarki i tak nam nie wolno zdejmować), lub z podszewką z tyłu pleców.
Do kamizelki zakładamy szelki na guziki.
Bez kamizelki zakładamy szelki (wtedy usuwamy u krawca szlufki) albo pasek. Ten czarny (w kolorze butów) i bez ozdobnych sprzączek.

Garnitur musi oczywiście dobrze leżeć (nie wisieć). Trzeba się liczyć z tym, że prawie każdy kupiony z wieszaka garnitur wymaga jakiś poprawek krawieckich.

Garnitur powinien być jednolity w kolorze szarym, granatowym lub grafitowym (czerń to ostateczność).


 

 

Zamknięte klapy dodają elegancji i formalności.


Pan Młody powinien wybrać którąś z powyżej opisanych kombinacji stroju i kolorystyki wedle własnego uznania (te ilustracje powyżej nie są do końca ślubne).

Na koniec lekkie wytchnienie - jeśli ktoś ubrał się inaczej, lub zamierza ubrać się inaczej na ślub niż opisałem to powyżej, to proszę się nazbyt nie przejmować. W ostatecznym rozrachunku najważniejsze jest i tak co innego, a prawdziwe piękno nie pochodzi z gramatury wełny, błysku jedwabiu, czy jakości skóry na bucie. Dlatego dobrze mieć właściwą perspektywę i potraktować powyższe uwagi jako przyjemność, którą można umilić sobie życie i z której rezygnacja nam w dobrym życiu nie zaszkodzi.



Nota budżetowa. Jako dodatek proponuję kilka słów o wydatkach, bo wiem, że dla wielu są rzeczą istotną. Wygląd wnętrza portfela jest bardzo ważny, szczególnie dla późniejszego małżeńskiego pożycia i życia rodzinnego.

Buty. Niezwykle ciężko dostać w Polsce czarne oxfordy. Jeśli się zdarzają, to w bardziej "ekskluzywnych" sklepach po tysiąc złotych i cena ta niekoniecznie odzwierciedla jakość. Choć przy butach należy pamiętać, że mężczyzna powinien liczyć się, że stanowią przynajmniej jedną trzecią budżetu ubraniowego. I należy o nie dbać (odpowiednimi kosmetykami).
Czarne oxfordy polecam kupić przez Internet za granicą. Na przecenach i znośnej jakości można dostać za 300 złotych, jeśli przeszukuje się sieć przez tygodnie i miesiące.
Za cenę ponad 600 złotych można już dostać naprawdę dobre buty, które będą służyć długimi latami przy odpowiednim dbaniu. Za cenę ponad 1300 złotych dostaniemy już buty, które będziemy mogli zostawić swojemu synowi. Pod warunkiem, że wiemy, które firmy są dobre i nie wydamy takiej kwoty na buty w jednej z polskich galerii bez odpowiedniego dokształcenia się w temacie. W wypadku butów radzę pamiętać o słynnym powiedzeniu, że tanie jest drogie (tanie buty szybko wyrzucimy do kosza, dobre porządne powinny przetrwać naście, lub dziesiąt lat).

Białą poszetkę dostaniemy za kilkadziesiąt złotych w zależności od miejsca, materiału i przeceny. Najtaniej chyba będzie kupić kawałek białego materiału i poprosić niedrogiego krawca/krawcową o ładnie obszycie.

Spinki. W zależności od materiału. Minimalistycznie będą kosztować kilkadziesiąt złotych, jeśli będą ze stali szlachetnej. Srebro kosztuje niewiele więcej, choć łatwo się brudzi. Złoto (białe i żółte) będzie kosztować już kilkaset złotych. Kamienie na spinkach będą raczej podnosić ich cenę.

Koszula. Kupienie zgrabnej białej koszuli z bawełny na spinki za 80 złotych to znakomity interes. Polecam taliowaną. Gdy ma się czas, można dostać na rozmaitych przecenach w okolicach 120-130 złotych naprawdę przyjemnej jakości. Najwyższej jakości będą rzecz jasna jeszcze droższe. Od ponad 300 złotych zaczynają się koszule dopasowane (made-to-measure), w sumie lepsze rozmiarowo choć z tą usługą trzeba uważać. Czasami to dopasowanie wcale nie polega na przymiarce, a bardziej na usłyszeniu rozmiaru kołnierzyka i wzrostu, a następnie przyniesieniu już gotowej koszuli. To słabe dopasowanie.

Krawat. Ponieważ to produkt bardzo rozpowszechniony, to łatwiej będzie znaleźć promocje z nim związane. Może się nawet zdarzyć tak, że kupimy świetny krawat (musi być jedwabny) za 40 złotych. Raczej trzeba się liczyć z tym, że na promocjach znajdziemy ciekawe krawaty od 80 złotych w górę. Wybierając bez stresu ten, który nam najbardziej pasuje i którego nie chcemy szukać nieustannie, trzeba się liczyć z wydatkiem ponad 100 złotych.

Strój. Żakiet będzie kosztował kilka tysięcy złotych, więc nawet się nie rozpisuję na ten temat (poza tym trzeba wyłożyć pieniądze na drugi strój na wesele).

Stroller będzie kosztował tyle co garnitur dwuczęściowy, a do tego kamizelka i spodnie szaro-czarne w paski (sztuczkowe). Takie spodnie trudno dostać w Polsce, a nawet trudno dostać materiał na nie. Prawdziwa wełna na nie będzie kosztowała kilkaset złotych. Za około 300 złotych można dostać takie spodnie przez internet. Kamizelkę najlepiej uszyć z ładnej wełny, lub mieszanki z jedwabiem u jednego z niedrogich polskich krawców. Całość wydatku na kamizelkę może się zamknąć w 300 złotych (i za tyle można kupić przez internet).

Garnitur dwurzędowy będzie bardzo ciężko dostać. Garnitur trzyczęściowy będzie trudno dostać. Z tego względu, że to produkty rzadkie, ich cena pewnie będzie większa. No i ich produkcja kosztuje więcej (więcej pracy i materiałów).

Garnitur powinien być w całości z wełny (wcale nie musi być "s super coś tam", bo wbrew twierdzeniom włoskich marketingowców ten się najczęściej bardziej gniecie), lepiej unikać domieszek ze sztucznymi materiałami (chyba, że czyjaś sytuacja budżetowa jest naprawdę tak napięta, że musi oszczędzać), gdyż wyglądają gorzej i są gorsze dla ciała. Za około tysiąca złotych można dostać interesujące ładne garnitury. Szczególnie na przecenach, których lepiej wypatrywać z wielomiesięcznym wyprzedzeniem. Mając w kieszeni 1600 złotych możemy spokojnie rozglądać się za czymś lepszym. Garnitur dobrze wyprodukowany z dobrego materiału za 700 złotych jest dobrą okazją. Jeśli widzimy taki garnitur za 500 złotych, lub za 400 złotych (widziałem ostatnio), to prawie trafiliśmy czwórkę w totka. Bierzemy, nawet jeśli nie założymy na ślub.

W okolicach 2 tysięcy złotych (czasami poniżej) można już otrzymać od firm usługi made-to-measure, czyli dopasowanie garniturów do indywidualnych wymiarów. Ale podobnie jak z koszulami należy uważać.

Powyżej 2 tysiąca złotych możemy rozglądać się za dobrym krawcem i prawdziwym szyciem na miarę (bespoke), choć nie w Warszawie (tu najlepsi krawcy kosztują od 3-4 tysięcy, najlepszy jeszcze parę tysięcy więcej). Do tego trzeba doliczyć materiały. Koszt przynajmniej od stukilkudziesięciu złotych za metr materiału, choć w zasadzie to jeszcze więcej (na dwuczęściowy jednorzędowy potrzeba przynajmniej około trzech metrów). Polecam tkaniny niepolskie. Też można znaleźć przez internet na niektórych stronach sprzedawców (również można wypatrywać przecen).

Przy dużej ilości czasu i odrobinie szczęścia Pana Młodego można ubrać w sumie nawet za tysiąc złotych. Choć to naprawdę bardzo trudne. Budżet większy o przynajmniej kilkaset złotych da nam więcej swobody i oddechu.

środa, 10 października 2012

Kolor garnituru na ślub

Z kolorów do wyboru na ślub mamy 3, a w zasadzie 3,5. Zobrazujemy je sobie na przykładzie jednorzędowych garniturów dwuczęściowych, dwurzędowych i trzyczęściowych jednorzędowych.

We wpisie o kole barw mówiłem o tym, że mamy 3 uniwersalne kolory, które będą pasowały do każdej cery i zawsze się sprawdzą: czerń, szarość i granat. Granat, ponieważ jest najzimniejszy, więc jest zawsze uzupełniający wobec pigmentu skóry. Szary, ponieważ powstaje zawsze ze zmieszania uzupełniających kolorów. Czarny, ponieważ tak jak biały w koszuli, jest neutralny.

Czarny kolor jednak traktuję jako ową połówkę koloru. Jest poprawny, ale trzeba pamiętać, że przegrywa ze słońcem (dlatego jest świetnym kolorem wieczorowym i doskonale pasuje do światła sztucznego, więcej o tym pisałem w przypadku smokingu). W słońcu czerń wygląda blado, a wkoło jest dużo więcej kolorów. Dlatego obok granatu i szarości lepszy będzie grafit, który jest drogą pośrodku między czernią a szarością. Poza tym kolory dobieramy nie tylko pod kątem koła barw, ale także pod kątem ich jasności. Za dnia kolory są bardzo jasne, a czerń jest... ciemna. Nie wygrywa z kolorami wkoło, a do tego tłamsi naszą twarz. Lepszy w tym wypadku będzie grafit.

Oto przykładowe trzyczęściowe garnitury (ze strony http://www.indochino.com/). Kolejno grafitowy, czarny, granatowy, szary:


 

 

A teraz ujęcia z bliska:

























Piękne zestawy. Nad kolorami krawata (szczególnie tym fioletowymi można popracować). I nad szerokością również. Ze spinki trzeba zrezygnować.

Teraz pora na opcje jednorzędowe dwuczęściowe (te same ale bez kamizelki):

 

 

Klapy mogłyby być szersze (i najlepiej zamknięte). Dzięki temu całość byłaby bardziej dostojna.

Na koniec opcje dwurzędowe:





Czerni ze względu na słońce bym unikał. Przy słońcu nasza twarz jest bardzo jasna. A czerń jest na krańcu jasności kolorystycznej. Lepiej gra z kolorami mniej jasnymi, na przykład twarzą wieczorem, a nie za dnia.

Oczywiście nie wszystkie powyższe kombinacje są ślubne, gdyż krawat nie zawsze pasuje na ślub, a koszula nie zawsze jest biała (a na ślub ma być biała niezależnie od koloru sukni Panny Młodej).

Szarość jest kolorem najbardziej uniwersalnym, ponieważ zawsze utemperuje każdy kolor (chyba że ten kolor jest bardzo ciemny). Poza tym szary garnitur jest zawsze na każdą okazję. Przy umiejętnym dobraniu krawata może być na wesele, pogrzeb, spotkanie biznesowe, strój do pracy.

Czy dopuszczalne są inne kolory? Odradzam. Za zwyczajem stoi analiza świetlna. Na przykład brązowy garnitur odpada, ponieważ na kole barw brąz jest kolorem, który powstaje z pomarańczowego, a więc z koloru naszej skóry, czyli z nią konkuruje kolorystycznie. Dlatego brąz jest kolorem nieformalnym (a do tego historycznie jest kolorem wsi). Na dodatek brąz jest symbolem przemijania i jesieni, co nie pasuje za bardzo do ślubu.

Jasne kolory garniturów jak biel i krem eliminujemy, ponieważ biała ma być koszula (emanacja twarzy). Krem zresztą jest podwójnie grzeszny, bo nie dość, że jest jasny i niszczy emanację twarzy, to na dodatek kradnie pigment ze skóry.

Garnitur musi być bez wzorów, aby nie odciągać od twarzy. Paski potrafią być bardzo gustowne, ale do kroju biznesowego, gdy paski tworzą wizerunek człowieka w biegu.

Czasami garnitury mają ciekawą tkaninę i nie do końca możemy stwierdzić, czy kolor jest dalej grafitowy, czy bardziej szary, a może bardziej niebieski, czy nawet ciemnoczekoladowy etc. (z tym ostatnim trzeba uważać, żeby nie zbliżył się do brązowego). To czy konkretna wersja jest elegancka i dostojna zależy już oczywiście od naszego umiejętnego wyczucia. Takie kombinacje są jak najbardziej dopuszczalne.

Nie muszę nikomu chyba tłumaczyć, że zielone i fioletowe garnitury są wykluczone, chyba, że chcemy być następcą Heatha Ledgera.

Pamiętajmy tylko o tym, żeby ciemne kolory szarości, grafitu i granatu były naszym kompasem, którego nigdy nie tracimy z oczu. Wtedy na pewno nie zginiemy.

sobota, 6 października 2012

Koło barw a ślubne kolory

Najczęściej zadawane pytania o strój ślubny Pana Młodego dotyczą kwestii kolorystycznych. Jaki kolor powinien mieć garnitur? Jaka powinna być koszula? Jaki powinien być krawat? Odpowiedzi na te pytania udziela z jednej strony tradycja, która kształtowała się przez lata. Z drugiej strony ta tradycja nie istniała zawsze, musiała się jakoś wykształcić metodą prób i błędów. A to oznacza, że musi stać za nią jakaś racjonalizacja poważniejsza niż "bo tak robimy od lat". I niezwykle często tak rzeczywiście jest. W przeciwnym wypadku tradycję czeka zagłada. Prędzej, czy później.

Utarte przez tradycję kolory ślubne mogą w większości przypadków zostać uzasadnione naukowo. Powtarzam to na tym blogu wiele razy. Dlatego w większości przypadków jestem fanem klasycznej elegancji. Nie dlatego, że jestem wielkim tradycjonalistą, ale dlatego, że stoi za tym twardy materiał dowodowy.

W skrócie najbardziej tradycyjne kolory ślubne są następujące:
- biała koszula (nie ecru)
- garnitur szary, grafitowy, granatowy, w ostateczności czarny (nie brązowy)
- krawat szary, srebrny, albo granatowy.

Z krawatami pozwalamy sobie na najwięcej odstępstw (zajmują małą przestrzeń). Z koszulą odstępstwa mogą dotyczyć części bez kołnierzyka (zajmuje średnią przestrzeń). Z garniturem odstępstwa raczej nie powinny występować (zajmuje największą przestrzeń).

Uzasadnienie dla tych tradycyjnych kolorów możemy odnaleźć w tak zwanym kole barw. Na wstępie od razu pragnę zaznaczyć: nie demonizujmy koła barw. Niektórzy przywiązują do niego nadmierne znaczenie i myślą, że znajdą w nim odpowiedzi na kolorystyczne dylematy dotyczące stroju, albo wystroju mieszkania. O ile pewne rzeczy może nam koło wyjaśnić, o tyle jest to tylko niedoskonały kompas, bez którego często możemy się obejść. W końcu do kolorów dochodzi mnóstwo innych elementów, faktura, wzór, kształt, nasycenie koloru, jasność koloru, rodzaj światła, które go oświetla itd. Poza tym kolory często się zacierają i mieszają.

Jednak do rzeczy. Koło barw wygląda tak:


Na przeciwległych końcach koła są kolory dopełniające się. W pewnym sensie niekradnące siebie nawzajem i nie konkurujące, ponieważ opierają się na innych falach świetlnych. Są wobec siebie kontrastowe jak kobieta i mężczyzna. W tak zwanej syntezie addytywnej te kolory dają światło białe. Puszczone razem wiązki światła o tym kolorze na biały ekran pozostawią ekran biały w naszych oczach. W tak zwanej syntezie substraktywnej te kolory dadzą barwę czarną (jeśli zmieszamy płyny o tych kolorach). Jeśli uwzględnimy przy mieszaniu jasność poszczególnych kolorów, to otrzymamy neutralny kolor szary. Właśnie ten, który jest w środku koła. Powstaje bez względu na to, które obrzeża weźmiemy po linii prostej: niebieski z pomarańczowym, zielony z czerwonym itd.

Tyle z teorii, teraz trochę praktyki. Od razu jasne staje się, dlaczego garnitur ma być grafitowy, szary, lub w ostateczności czarny, a koszula biała. Ponieważ te kolory nie kolidują z z kolorami z koła barw. Są wobec nich neutralne. Każdy kolor będzie do nich pasował. Najważniejszym kolorem w naszym stroju jest nasza skóra. Skóra, jeśli chodzi o pigment, znajduje się w przedziale między kolorem czerwonym a żółtym. Jest to wobec tego bardzo ciepły kolor. Jeśli nie pasuje nam grafit, szarość, ani czerń, to jeden kolor, z jakiego możemy skorzystać, to granat/niebieski. Gdyż jest najzimniejszym kolorem i będzie kradł najmniej pigmentu z naszej twarzy. Jest dokładnie po przeciwległej stronie palety barw.

To tłumaczy również, dlaczego najbardziej klasyczne będą krawaty srebrne i szare. Ponieważ znajdują się w środku koła barw i nie są wobec naszego pigmentu konkurencyjne. Jeśli już chcemy wybierać kolor nieneutralny, to powinien być przeciwny - czyli ten z grona niebieskich i granatów.

Dlatego do poniższego zestawu zawsze, ale to zawsze będzie pasował każdy mężczyzna (podobnie jak do smokingu):



Podkreślam, każdy. Choćbyśmy znaleźli Marsjan z zielonymi odcieniami skóry, albo Merkurian o kolorze fioletowym. Wtedy mieliby problem z granatem i niebieskim, ale szarość, grafit, biel, grałyby z nimi dobrze. Każdy, kto wybierze taką kreację, nie może popełnić błędu. Chronią go prawa fizyki tak samo jak grawitacja go trzyma przy ziemi.

Oczywiście, jak mówiłem wyżej, nie traktujmy tego bardzo zobowiązująco. Musimy jednak zdać sobie sprawę z tego, że te najbardziej konserwatywne kolory wzbudzają jednocześnie najbardziej dostojny wygląd - ponieważ żaden kolor nie konkuruje z naszą aparycją. Skóra ma kolor pomarańczowy, dlatego należy unikać brązowego garnituru i koszuli ecru, ponieważ obydwie rzeczy będą kraść pigment z twarzy Pana Młodego i przez to umniejszać jego rolę (Panna Młoda może mieć suknię ecru, ponieważ ma strój bardziej jednolity i odkrywa dużo więcej swojej skóry niż Pan Młody - przede wszystkim przy dekolcie). W zależności od konkretnej osoby kolor skóry będzie z palety od żółtego pomarańczowego do czerwonego pomarańczowego (do tego również dochodzi oczywiście jasność skóry i nasycenie kolorem):


Dlatego do skóry będzie pasował krawat od koloru neutralnego, szarości, w stronę koloru niebieskiego, coraz ciemniejszego. Jeśli skóra jest bardziej żółta, to lepszy będzie niebieski z fioletem (indygo). Jeśli skóra będzie bardziej czerwona, lepszy będzie niebieski zbliżony do zielonego (trochę w stronę turkusowego).

Powtarzam, co pisałem wyżej, nie traktujmy tego w pełni ściśle. Paleta barw jednak tłumaczy, dlaczego jeśli już decydujemy się na kolor krawata z zakresu fioletowych, czerwonych, różowych, czy nawet zielonych, to należy iść w kolory pastelowe - ponieważ są zbliżone do jasnego szarego. Jeśli założymy mocny czerwony krawat, to będzie konkurencją wobec naszego pigmentu skóry, gdyż czerwień nie jest kolorem dopełniającym pomarańczowy. Jest kolorem towarzyszącym, czyli z nami konkuruje.

O tym, jak zachowują się kolory możemy łatwo przekonać się obserwując negatywy zdjęć. Nasza skóra jest blisko pomarańczy (to samo tyczy się ludzi o innych kolorach skóry niż "biała"!), jej przeciwnikiem jest granat/niebieski, a szarość jest neutralna. Popatrzmy na Pana w szarym krawacie, granatowej marynarce i na negatyw zdjęcia (zdjęcie znalezione na http://www.styleforum.net/t/311632/wearing-light-colored-ties):

 

Po zrobieniu negatywu cera z jasnopomarańczowej robi się ciemnoniebieska. Ciemnogranatowa marynarka robi się jasnopomarańczowa (kolory uzupełniające się). Jasnoszary krawat pozostaje szary, ale robi się ciemniejszy. Biała koszula zmienia się oczywiście w czerń (swoją drogą powyższa kreacja nieźle nadaje się na ślub dla zwolenników jednorzędowego dwuczęściowego garnituru).

Grafitowy, szary i czarny garnitur będzie pasował do każdej cery (choć czarnego na słoneczny ślub nie polecam, ponieważ czarny na słońcu nie jest czarny, tylko czarnoblady). Tak samo biała koszula (dlatego każdy krawat pasuje do białej koszuli). Ciemnogranatowy garnitur będzie pasował praktycznie do każdej cery (chociaż jaśniejsza wersja już niekoniecznie). Tak samo ładny jedwabny srebrny krawat. Dotyczy to każdej twarzy i każdej skóry. Srebro pasuje do wszystkiego. W przeciwieństwie do złota (kolejny dowód za tym, żeby ewentualna zdekompletowana kamizelka była szara, a biżuteria niezłota).

Każdy kto twierdzi, że biała koszula nie pasuje do konkretnej cery, albo że srebrny krawat nie pasuje do konkretnej cery, stawia się w opozycji do elementarnej fizyki. To tak jak by twierdził, że wszystkie kolory nie dadzą białego, albo że synteza substraktywna kolorów uzupełniających nie da czarnego, lub że mieszanie kolorów na przeciw siebie z koła barw nie da szarości.

Na koniec wklejam świetny obrazek dla zainteresowanych, który wyjaśnia dobrze pojęcia "jasności" koloru i jego "nasycenia" (ze strony http://niebanalnewnetrze.pl):


Zwiększanie "nasycenia" oznacza po prostu wzmacnianie koloru, a zmniejszanie "nasycenia" oznacza przesuwanie bliżej szarości. Z kolei manipulowanie "jasnością" oznacza lawirowanie między bielą a czernią. Wiedzą o tym ci, którzy bawią się programami graficznymi, gdzie są dwa inne pokrętła przy konkretnym kolorze: jasność i kontrast.

"Zwykły" garnitur dwuczęściowy na ślub

Ostatnią z opcji na ślub, po żakiecie, strollerze, trzyczęściowym garniturze, garniturze ze zdekompletowaną kamizelką i garniturze dwurzędowym, jest garnitur "zwykły", czyli dwuczęściowy i jednorzędowy.

Piszę "zwykły", ponieważ w porównaniu do wcześniej wymienionych opcji, wydaje się to opcja "najzwyklejsza". Szczególnie, że głównie takie garnitury są współcześnie noszone na co dzień. Czy jednak oznacza to, że garnitur jest "zwykły"?

Bynajmniej. Opcja najprostsza może równocześnie być elegancka i urocza. Wystarczy tylko wybrać jednolity garnitur o odpowiednim kolorze (szary, granatowy, grafitowy), z pięknej wełny, bardzo dobrze skrojony, z białą koszulą, odpowiednim krawatem, poszetką i wypełnioną butonierką. I może być wspaniale.

Zresztą czy powiedzielibyśmy, że ten mężczyzna wygląda zwyczajnie?:

 

Odrobinę bardziej ślubne krawaty z kwiatkiem uczyniłyby z Daniela Craiga znakomitego Pana Młodego. Starannie dobrana i ułożona kreacja garnituru dwuczęściowego jednorzędowego może być bardzo dobrą kreacją ślubną. Nie należy się niej bać. Zwłaszcza, jeśli Pan Młody nie obcuje codziennie z eleganckim strojem, a garnitur zakłada na wyjątkowe okazje. Nie ma potrzeby na siłę podnosić rangi stroju.
Zamiast inwestować w nieładną, świecącą i poliestrową zdekompletowaną kamizelkę (wraz pseudo-wiązadłem w tym samym kolorze), lepiej dołożyć tę sumę do budżetu na garnitur. Efekt będzie dużo lepszy. Bo ze zdekompletowaną kamizelką trzeba uważać.

Na co należy uważać przy wyborze takiego garnituru poza właściwym krojem? Przede wszystkim trzeba być ostrożnym z długością marynarki. Dzisiaj często młodzieżowo marynarki bywają przykrótkie. Funkcja jest znana - wydłużyć nogi, ale nie można przesadzać. Marynarka powinna być możliwie najdłuższa, ale nie za długa. Kiedy staje się za długa? Kiedy przestaje dzielić sylwetkę na pół.

Zrezygnowałbym również z mocno zwężanych nogawek i spodni. Chyba, że chcemy pokazać, że przyrzeczenie małżeńskie składa nasz staw skokowy, a nie my. Wiem, że fani stylu włoskiego mogą pomstować, ale tutaj optyka staje po stronie stylu angielskiego. Nogawki nie mogą być bardzo wąskie (mogą być dyskretnie zwężane, ale nie za bardzo).

Jeśli można coś jeszcze doradzić w sprawie garnituru "zwykłego", to zwróciłbym uwagę, że można wybrać garnitur z zamkniętymi klapami marynarki. Wtedy nadaje to bardzo uroczystego charakteru, choć trudno takie garnitury dostać (ze strony http://www.omiru.com/):


Garnitur z takimi klapami zawstydzi niejedną kombinację dwurzędową, albo trzyczęściową garnituru.
Większość produkowanych dzisiaj garniturów niestety nie ma takich klap.

Jeśli chodzi o kieszenie, to schowajmy patki do środka. Tak jest ładniej.

Pamiętajmy, że przy garniturze jednorzędowym dwuczęściowym trzeba uważać z krawatem. Powinien być konserwatywny (a więc szary, srebrny, granatowy), ponieważ jest w dużej części widoczny, a czasami nawet w całości (jak siedzimy). Nie zakrywa go dwurzędówka (której nie rozpinamy nawet przy siadaniu), ani kamizelka (przy opcji trzyczęściowej). Dlatego musi być kolorystycznie spokojniejszy.

Garnitur "zwykły" może być bardzo niezwykły (ze strony http://www.henryherbert.com/):



A jak ktoś ma inną opinię, może spytać o zdanie Rogera Moore'a.

piątek, 5 października 2012

Garnitur dwurzędowy na ślub

Kolejną opcją na ślub dla tych, którzy rezygnują z żakietu, strollera i trzyczęściowego garnituru, lub garnituru ze zdekompletowaną kamizelką, jest garnitur dwurzędowy. Sama dwurzędowość wydaje się drogą pośrodku między garniturem z kamizelką a garniturem bez kamizelki. Gdybyśmy spróbowali zlać optycznie ze sobą kamizelkę z marynarką w stroju trzyczęściowym, to dostalibyśmy w sumie dwurzędówkę.

Dwurzędówka spełnia zatem trochę podobną funkcję do garnituru trzyczęściowego: zmniejsza dekolt, utrzymując uwagę na twarzy i zmniejszając widoczność krawata. Z drugiej strony jednak dwurzędówka wygląda bardziej jak uniform (nota bene garnitur wywodzi się od uniformu) i jest jednolita. Nie tworzy więc korzystnej dwuwarstwowości zauważalnej w wypadku garnituru trzyczęściowego.

W garniturze dwurzędowym zapinamy obydwa guziki i nie rozpinamy ich nawet przy siadaniu. Pewna nota kolorystyczna - przy garniturze dwurzędowym najkorzystniejszy zazwyczaj wydaje się kolor granatowy, czyli w sumie najzimniejszy kolor z palety barw. Oto pierwsza kreacja z dwurzędówką (ze strony http://uk.askmen.com):



Pomińmy fakt braku krawata i nazbyt rozpiętej koszuli. Sam garnitur jest wielce kuszący. Podobnie jak ten granatowy, tym razem kompletny choć niedopięty (ze strony http://www.gq.com):


Krawat na ślub powinien być naturalnie innego koloru niż czarny.
Chociaż granatowy wydaje się najlepiej grać z dwurzędówką, to oczywiście można również przywdziać garnitur grafitowy (ten tutaj jest trochę zbyt czarny chyba i ma zbyt wąskie klapy), albo szary (ze stron http://www.bluefly.com i http://suitored.com):

 

Wokół dwurzędówek narosło trochę mitów. Pierwszym z nich jest twierdzenie, że są "niemodne". "Niemodne" mogą być rzeczy związane z damską elegancją. W wypadku męskiego stylu mamy do czynienia ze zjawiskiem ponadczasowym. Dobrze wyglądający mężczyzna wygląda dobrze. Oczywiście pewne drobne trendy mogą się wkradać, ale dwurzędowość garnituru podobnie jak trzyczęściowość, są sprawą na razie ponadczasową. W sklepach trudno dostać obydwie rzeczy, ponieważ klientela nie jest nimi nazbyt zainteresowana. Zaś producenci nie zamierzają lansować garniturów wymagających więcej pracy i materiałów, skoro konsumenci nie są nimi na tyle zainteresowani, by płacić więcej.

Prawdziwą wiązaną muchę również trudno dostać w sklepach. A jednak absurdem byłoby twierdzenie, że jest niemodna i dlatego jej nie ma. Po prostu sprzedawcy mają problemy ze sprzedażą takich much, więc ich więcej nie zamawiają.

Drugim mitem jest twierdzenie, że dwurzędówka niekorzystnie poszerza sylwetkę. Prawda jest taka, że zła dwurzędówka poszerza sylwetkę, a często jeśli ktoś nosi dwurzędówkę, to jest to źle skrojona dwurzędówka. Dobra dwurzędówka nie powinna bardziej poszerzać sylwetki niż zwykły garnitur. To jest kwestia właściwego skrojenia. Dwurzędówka może być bardzo dobrze dopasowana i wytaliowana, o czym może świadczyć poniższe zdjęcie (znalezione na http://www.styleforum.net/t/27066/double-breasted-suit-out-of-style/45):


Pan wygląda bardzo elegancko. Przy innym krawacie i kwiatku wyglądałby jak dobrze ułożony Pan Młody.

Nie bójmy się dwurzędówek. Mogą podnieść rangę naszego stroju. Co do tego, czy dwurzędówka jest bardziej formalna od jednorzędowego dwuczęściowego garnituru można toczyć dysputy, w które nie mamy potrzeby się wdawać. Dwurzędówka na pewno jest rzadko spotykana i dzisiaj dodaje do stroju dodatkowego unikatowego charakteru. A poza tym niesie ze sobą dodatkowe korzyści, których nie ma garnitur jednorzędowy dwuczęściowy.

Z dwurzędówką wiążę się jednak pewne niebezpieczeństwo, z którego należy sobie zdawać sprawę. W pewnych okolicznościach może wyglądać za bardzo jak uniform. Szczególnie jeśli guziki będą o charakterze admiralskim. Jak wiadomo na dwurzędówce jest trochę więcej guzików i to guzików, które widać. Dlatego trzeba zadbać, aby zanadto się nie kojarzyły z uniformem, a bardziej ze ślubem.

Są w sumie dwa sposoby na to. Pierwszy, dobrać guziki bardzo neutralnie kolorystycznie, najlepiej tak, żeby je zgubić kolorystycznie w materiale (w sumie jak na zdjęciach powyżej).

Drugi sposób to dobrać guziki o charakterze bardzo ślubnym. Na przykład z masy perłowej. Jeśli założymy srebrny krawat do dwurzędówki, to mogą być to również guziki srebrne. Zabieg może się wydać trochę szalony i trzeba bardzo przy nim uważać, ale wyobrażam sobie, iż można go przeprowadzić z wielkim sukcesem.

czwartek, 4 października 2012

Garnitur trzyczęściowy na ślub

Jeśli nie zakładamy na ślub żakietu, ani strollera, to pierwszą opcją, którą powinniśmy rozważyć, jest garnitur trzyczęściowy, czyli z kamizelką. Całość w tym samym kolorze, czyli kamizelka nie jest zdekompletowana. Taki strój jest mocno klasyczny. Kiedyś kamizelka była niezbędnym elementem ubioru męskiego. Przemawiał również za tym fakt, że ogrzewanie nie było tak rozpowszechnionym dobrem jak dzisiaj. Nic dziwnego, że ów trzyczęściowy garnitur wzbudza skojarzenia z przeszłością, kiedy kamizelki były dużo bardziej rozpowszechnione (ze strony http://www.marthastewartweddings.com/):



Jednakże za tym, że kamizelka jest bardziej eleganckim strojem od garnituru dwuczęściowego (jedno- lub dwurzędowego) przemawia nauka. Jak mówiliśmy kilka razy, biała koszula to naturalny męski dekolt. Uwydatnia twarz i oczyszcza drogę dla koloru krawata, grającego z pigmentem naszej skóry. Jednocześnie trzeba dbać o to, żeby ten dekolt pozostawał dekoltem i nie stawał się zbyt duży. Kamizelka pozwala osiągnąć ten cel. Jako trzeci element stroju trochę zmniejsza dekolt i pogłębia go, ponieważ od teraz mamy dwie warstwy. Zaczynamy mieć dekolt w "3D". W dodatku ponieważ dekolt jest mniejszy, to możemy bardziej kolorystycznie zaszaleć, jeśli chodzi o wybór krawata, gdyż będzie mniej widoczny.
Najważniejsze jest jednak to, że kamizelka przycina dekolt nawet jak siadamy, a to jest bardzo ważne. Dzięki temu zachowujemy klasyczny strój nawet siedząc w pozycji swobodnej i rozpiętej marynarce (ze strony http://www.styleforum.net):


Gdyby Pan Młody nie posiadał kamizelki, to jego widok byłby dużo mniej urzekający. Naszym oczom ukazałby się nadmiar białej koszuli, który odciągałby wzrok w stronę pasa, boków i najpewniej lekko wychodzącej koszuli ze spodni. A tak kamizelka pozostaje niezwykle użyteczna. Dlatego jej noszenie bynajmniej nie jest tylko fanaberią tych, którzy chcą nawiązywać do klasycznych zasad. Osobiście często bronię zasad klasycznych, ale w sumie dlatego, że zazwyczaj mają swój użyteczny charakter i dają coś ważnego strojowi. Kamizelka właśnie to czyni.
Pan powinien oczywiście mieć poszetkę, kwiatek w butonierce i zmienić krawat z tygrysiego na ślubny. Poza tym wygląda naprawdę dobrze.

Pamiętajmy, że ostatniego (dolnego) guzika kamizelki nie zapinamy. Są tak specjalnie uszyte, że po zapięciu materiał źle by się układał.

Wyjątkiem od tej reguły jest kamizelka dwurzędowa. Sam jestem gorącym zwolennikiem takiego rozwiązania, ponieważ zwiększa ona jeszcze bardziej unikalność naszego stroju. Kamizelki są dzisiaj rzadkim zjawiskiem, ale dwurzędowe kamizelki to prawdziwy rarytas. Najpewniej możliwe jest ich zdobycie poprzez  uszycie garnituru, bo w sklepach takiego zestawu nie widziałem. A to może wyglądać bardzo przekonująco i zniewalająco (pierwsze zdjęcie ze strony http://www.mytailorstore.com):

 

Doprawdy robią piorunujące wrażenie, szczególnie w drugim wypadku, gdzie klapy są zamknięte (szpiczaste). Garnitury na zdjęciu nie są do końca ślubne, ponieważ nie są jednolite. Niewiele im jednak brakuje. Jeśli spojrzymy na nie z daleka, to będą jednolite.

Kamizelka pozwala również na inny atut klasycznej elegancji: zegarek kieszonkowy, który jest bardziej elegancki od tego na rękę.

Czy garnitur trzyczęściowy jest koniecznością? Wszystko zależy od naszych preferencji. Niektórzy wybiorą strollera, albo żakiet. Dla innych nawet trzyczęściowy garnitur to za dużo i wybiorą dwuczęściowy. Jedno jest pewne. Trzyczęściowy garnitur stoi wyżej w hierarchii formalności i elegancji stroju męskiego niż dwuczęściowy. A to, czy chcemy być bardziej eleganccy, lub formalni, zależy tylko i wyłącznie od nas samych. I jeśli nie lubimy kamizelek, to nic się nie stanie, jeśli założymy garnitur dwuczęściowy, choć ja do tego gorąco namawiam. Przynajmniej do kościoła.

Szelki dla Pana Młodego i nie tylko

Warto przekonać się do noszenia szelek. Mam na myśli szelki na guziki. Najczęściej spotykane szelki na klipsy są przeciętnym pomysłem, ponieważ niszczą materiał i jeśli nosimy kamizelkę, to będą ją wybrzuszać. A jeśli zdarzy się nam je pokazać, to nie wyglądają zbyt udanie (klipsy). Dlatego lepiej nosić szelki na guziki, które są w Polsce bardzo rzadko spotykane. Takie (ze strony http://www.dieselpunks.org):



Ponieważ są to szelki na guziki, to w spodniach takowe guziki muszą zostać wszyte. Zabieg jest w sumie dosyć łatwy i każdy może go wykonać w domu. Po dwie pary z przodu i jedna para z tyłu (szelki w kształcie litery "Y"). Guziki można wszyć na zewnątrz lub wewnątrz spodni. Najlepiej wszyć je z przodu wewnątrz (żeby się schowały), a z tyłu na zewnątrz (żeby je mniej odczuwać przy opieraniu się).
Spodnie w sytuacji noszenia szelek powinno się pozbawić szlufek (u krawca), ponieważ puste szlufki nie wyglądają interesująco. Z bliska zapięcie takich szelek wygląda tak (ze strony http://hollywoodvintagepdx.blogspot.com):


Do szelek szybko się można przyzwyczaić. Ich wadą jest odczuwanie ich na ramionach. Są zatem dodatkową warstwą, która może być uciążliwa w duże upały. Mogą jednakże być wykonane z lekkiego i przyjemnego materiału, dzięki czemu są znacznie bardziej znośne. Poza tą jedną wadą szelki mają mnóstwo zalet i rozwiązują wiele problemów, z którymi boryka się każdy mężczyzna:

1. Koszula przestaje wychodzić ze spodni.
2. Spodnie są na ustalonym przez nas miejscu od początku do końca. Bez względu na ilość ruchów, które wykonaliśmy, wykonujemy i wykonamy, spodnie będą tam, gdzie być powinny i nie opadną na biodra. W wypadku noszenia paska, choćby nie wiadomo jak zapięty, przegra wreszcie z grawitacją i spodnie trzeba będzie podciągać, co nie jest widokiem apetycznym dla otoczenia. Jest to szczególnie ważne dla Pana Młodego, który dużo tańczy na weselu.
3. Ponieważ spodnie nie opadają, rozwiązany jest problem zamiatania ulicy za pomocą naszych nogawek. Te są cały czas bezpieczne.

Przy szelkach trzeba większą uwagę przywiązywać do długości skarpetek, ponieważ jak siadamy większa ich część będzie widoczna. A kawałka gołej nogi absolutnie nie wolno pokazywać.

Szelki są ważnym rekwizytem, jeśli chcemy założyć kamizelkę na ślub. Pasek nie pasuje do kamizelki, ponieważ ją wybrzusza. Szelki natomiast sprawiają, że kamizelka leży harmonijnie wraz z dobrze usytuowanymi spodniami (do biodrówek nie należy zakładać kamizelek - zresztą jeśli chce się elegancko wyglądać, to w ogóle należy unikać biodrówek, a wybierać spodnie z wysokim lub średnim stanem).

Szelek zasadniczo nie pokazujemy, ponieważ są niemal bielizną. W końcu żeby pokazać szelki trzeba zdjąć marynarkę, albo zdjąć marynarkę i kamizelkę. Jak wiadomo, zdejmowanie marynarki oznacza całkowite porzucenie formalności sytuacji i obniżenie elegancji stroju. Jest to dopuszczalne tylko i wyłącznie w sytuacji całkowicie luźnej. Nie powinno to się zdarzyć na weselu, dlatego szelki nie będą widoczne. Stąd wzory na nich i ich kolorystyka nie grają praktycznie żadnej roli. Przynajmniej w tej sytuacji.

Niektórzy mężczyźni mający piękne szelki lubią je pokazywać. W ładnym kolorze i z ładnym wzorem mogą działać jak ładny krawat. Ciągle jednak kiedy pokazujemy tę bieliznę (szelki), obniżamy znacznie rangę stroju. Niektórych nawet mogą trochę irytować widoczne szelki bardziej niż noszenie samej koszuli. A niektórzy mogą być ich widokiem zachwyceni.

środa, 3 października 2012

Dobrze leżący garnitur

Garnitur powinien leżeć. Nie wisieć, tylko leżeć. Co to oznacza? Różnica może być zobrazowana w sposób następujący (ze strony http://amaa-fashion.com):




Na pytanie "Jak garnitur powinien leżeć?" każdy musi się nauczyć szukać odpowiedzi samemu, ponieważ w każdej osobie leży potencjał do zrozumienia właściwego ułożenia materiału. Nie jest to żadna umiejętność wrodzona, ani wymagająca lat edukacji, czy praktyki. Prosta sprawa, trzeba obejrzeć kilkadziesiąt zdjęć panów dobrze wyglądających w garniturach i już można powoli zwracać uwagę na detale.

Powyższe zdjęcie popada oczywiście w skrajność. Garnitur nie jest workiem i nie może wisieć na mężczyźnie. Nie może również mieć za długich rękawów i nogawek. Dobrze skrojony garnitur będzie nawet w stanie ukryć niektóre wady naszej sylwetki jak w tym przykładzie (ze strony http://www.3daysuitbroker.com/):



Garnitur nie powinien się marszczyć. Ramiona nie mogą być za szerokie, ani za bardzo opasać. Powinny kształtować dobrą sylwetkę. Powinna istnieć zgrabna przestrzeń między linią rąk a ciała. Nie powinno się również nazbyt łatwo odchylać marynarki od reszty ciała. Nie może też za bardzo przylegać, żeby nie była za ciasna.

Tu właśnie popełnia się najczęściej błąd. Bardzo pomocna będzie druga osoba w celu jego uniknięcia. Także do nauki rozpoznawania właściwego kroju. Po założeniu marynarki przed lustrem poprośmy osobę, żeby zaczęła "ściągać" na naszych plecach (w różnych miejscach) materiał i patrzmy w lustro co się dzieje z krojem marynarki. Powie to nam bardzo dużo, czy marynarka nie jest workiem, w który własnie weszliśmy. Wystarczająco mocne ściągniecie pokaże również nam, kiedy marynarka robi się za ciasna. Bardzo polecam to ćwiczenie, ponieważ pokazuje na układzie dynamicznym, jak garnitur powinien być skrojony.

Marynarka powinna przykrywać pośladki i dzielić sylwetkę mniej więcej na pół, żeby nogi nie wydały się zbyt krótkie. Za krótka marynarka będzie wyglądać jak strój sportowy.
Panom polecam dobrze wytaliowaną (pasującą do sylwetki) marynarkę. Plecy również powinny być ładne bez fałd, ale o to najtrudniej przy marynarce kupowanej w sklepie. Polecam wpis na blogu Macaroniego o tym, jak powinien leżeć garnitur.

Teraz najważniejsza sprawa, czyli rękawy i nogawki. Jak długie powinny być? Znowu - tak długie jak być powinny. To jest zasada, którą każdy ma we krwi, tylko musi to sobie uświadomić. Rękaw marynarki powinien dochodzi do nadgarstka. Bardzo dobrze będzie wyglądał wystający z niego mankiet koszuli. Wiele osób czyni z tego dzisiaj kanon, chociaż wgłębienie się w historię stroju męskiego przekona nas, że wcale tak nie jest. Niektórzy gentlemeni nosili i noszą takie marynarki, które skrywają mankiet koszuli. Niemniej jednak ja również optuję za mankietem odrobinę wystającym poza linię rękawa marynarki. Podkreśla to nasze dłonie. Poza tym jest również estetyczne - chroni materiał marynarki przed bezpośrednim kontaktem ze skórą.

Nawet jeśli koszula będzie niewidoczna pod marynarką, to przy ruchach ręką i tak zostanie dostrzeżona. A przynajmniej powinna być. Dlatego nie należy w żadnym wypadku nosić koszuli z krótkim rękawem do marynarki. Nie wolno z wielu różnych względów i to jest jeden z nich.

Marynarka nie może odstawać od kołnierza koszuli. Powinna dobrze do niego przylegać, kiedy stoimy na baczność. Nie może go również zakrywać. Podobnie jak z mankietem, kołnierz marynarki musi odkrywać pewną cześć kołnierza koszuli, do której przylega.

I najważniejsza rzecz na koniec: nogawki. Niestety w Polsce powtarza się często zasadę, że nogawka spodni ma dochodzić do połowy obcasa w bucie. Nic bardziej mylnego. Nogawka powinna być tak długa... jak być powinna. Przede wszystkim należy pamiętać, że wiele zależy od tego jak bardzo szeroka jest nogawka. Jeśli jest wąska, lub zwęża się jak w stylu włoskim (osobiście nie polecam), to zasada "połowy obcasa" uczyni ze spodni okropną harmonijkę na bucie. Całość będzie wyglądać nieschludnie.

Moja rada jest następująca: nogawka powinna czynić dwie rzeczy. Po pierwsze, ponieważ to są spodnie, to powinna dojść do buta (taka jest rola długich spodni: dojść do buta). Po drugie, powinna zakryć skarpetkę. Tyle. Chociaż nawet niektórzy będą chcieli nogawkę krótszą, żeby pokazać swoje wymyślne skarpetki. Jeśli chcemy, żeby ktoś zwracał na nie uwagę i zachwycał się naszymi skarpetkami, to proszę bardzo. Przy okazji niektórzy będą mówić o tym, że mamy za krótkie nogawki i swoje skarpetki powinniśmy zachować dla siebie. Nawet jeśli mają wesołe kolory i wzorki. Jest to pewna nadmierna ekstrawagancja w ekspresji, choć niektórzy mężczyźni mogą lubić słuchać kobiet wzdychających nad tym, "jakie śliczne mają skarpetki". Osobiście polecam emanowanie innymi częściami garderoby. Mężczyzna ma ciekawsze atrybuty swojej męskości od jego stawu skokowego, jakże daleko od nich oddalonego.

Z tego względu sugeruję raczej konserwatyzm. Niech nogawka przykryje skarpetkę. Gwarantuję, że to wystarczy. Bynajmniej nie trzeba schodzić niżej. I znowu możemy sobie przeprowadzić ćwiczenie. Załóżmy trochę za długie spodnie z marynarką, podwińmy je do góry (chwytając na wysokości uda), a następnie opuszczajmy nogawkę spodni od najkrótszej do coraz dłuższej, patrząc w lustro. Bardzo szybko załapiemy jak oceniać długość nogawki. I bardzo szybko zrozumiemy, że nogawka nie może dochodzić do połowy obcasa, bo wywołuje tym samym efekt harmonijki. I do tego w pewnych sytuacjach zacznie spełniać funkcję dobra publicznego i zacznie zamiatać ulice. Zwróćmy uwagę na nogawki u Bonda:



Spełniają tę funkcję, o której mówiłem, czyli przykrycia skarpetek i dojścia do buta.

Skarpetki muszą być na tyle długie, żeby nigdy nie ujawnić (jak siadamy) gołej nogi.

Nie bójmy się zanosić garniturów do poprawek krawieckich. Kupiony garnitur z wieszaka prawie na pewno będzie miał niedoskonałości. Najczęściej będzie miał źle wytaliowaną marynarkę i będzie zbierał dużo materiału na plecach, pod pachą etc.

Na koniec sprawa związana z nogawkami: wysokość spodni. Niestety coraz częściej widujemy garnitury ze spodniami na biodrach. To niedobry zabieg, ponieważ ujawnia fragmenty koszuli spod marynarki (nawet przy zapiętej marynarce). Do tego sprawia, że koszula wychodzi łatwo ze spodni. Oprócz tego zgrabni panowie wcale nie wygląda lepiej w biodrówkach. Bardzo dobrze będą wyglądać w spodniach ze średnich stanem (nie wysokim). Warto mieć na uwadze możliwość założenia szelek (efektywniejszych od paska), które są bardzo stylowe, praktycznie, konieczne do kamizelki i dają dużo radości.