sobota, 16 lutego 2013

Które guziki zapinać?

Elegancki strój męski często wywołuje refleksje w kwestii tego, co wypada, a co nie wypada. Poszczególne "reguły" stroju powstawały na przestrzeni wielu lat i wielu z nich nie można nazwać twardymi niepodważalnymi regułami. Z tej prostej przyczyny, że każda z nich bywała "łamana" przez niektórych gentlemanów. Nie inaczej bywa w wypadku zapinania guzików. Poniżej przedstawione sugestie to pewne ogólne wytyczne, które przez eleganckich Panów mogą być łamane i stanowić akt "sprezzatury", czyli świadomego obniżenia rangi stroju. Zgodnie z zasadą, że strój jest dla właściciela, a nie właściciel dla stroju. Niemniej jednak należy pamiętać, że w najbardziej eleganckich sytuacjach sprezzatura powinna być odstawiona na bok, gdyż wymagane jest od nas podporządkowanie się.

Które guziki zapinać? Otóż zasada jest bardzo prosta i sprowadza się do jednej reguły: zapinaj guziki wtedy, kiedy wyglądasz lepiej z guzikiem zapiętym niż rozpiętym. Sugeruję całkiem poważnie, że sprawa jest w 90% tak prosta i każdy z nas ma wewnętrzne poczucie estetyki, które nam pozwala te kwestie rozstrzygnąć. Jeśli nie jesteśmy pewni, czy dany guzik ma być zapięty, czy rozpięty, to spróbujmy go zapiąć, rozpiąć, i porównać nasz wygląd w lustrze. Intuicja nam wbrew pozorom sporo podpowie.

Z koszulą rzecz jest bardzo prosta. Kiedy zakładamy krawat, albo muchę, to koszula musi być w pełni zapięta. Rozpięty nawet ostatni guzik koszuli wraz z krawatem sprawia mniej estetyczne wrażenie. Należy tę czynność wstawić na półkę z napisem "sprezzatura". Oto przykład Brada Pitta w delikatnie poluzowanym kołnierzyku. Mimo że założył kamizelkę, co znacznie podniosło elegancję stroju, to jednocześnie obniżył ją, poluzowując krawat i rozluźniając kołnierzyk:



I tak nie jest tak źle, ponieważ poluzowanie jest delikatne.

W wypadku gdy nie zakładamy krawata ani muchy, to od razu obniżamy rangę stroju. Zaś ostatni guzik musi być rozpięty (chyba że to dziwna koszula z jakimś wzorem, wymagającym jej zapięcia, której to koszuli nota bene nie polecam). Zapięta koszula bez krawata nie wygląda korzystnie:



Proszę mi wybaczyć wybór dramatis personae, ale może czarny charakter pozwoli skojarzyć taki krok z czymś, czego należy unikać (nawet poszetka tego nie ratuje). Przy braku krawata odpinamy jeden guzik. Ale tylko ostatni, bo odpięcie kolejnych to już jawna nonszalancja. Może na wakacje i na promenadę, kiedy wszyscy i tak paradują w krótkich spodenkach:



Niektórzy Panowie powinni rozważyć założenie fularu do rozpiętej koszuli z wiadomych estetycznych przyczyn. Tu Al Pacino w pięknym fularze:



W wypadku zapinania kamizelki sprawa zależy od tego, czy jest jednorzędowa, czy dwurzędowa. Dwurzędową zapinamy na wszystkie guziki (chyba że idziemy w sprezzaturę i nie zapinamy jednego dolnego), a jednorzędową w zależności od kroju i preferencji. Wiele z kamizelek jednorzędowych jest specjalnie szytych tak, żeby ostatni dolny guzik nie był zapinany.

Dlatego możemy nie zapinać tego ostatniego guzika. Może to wynikać albo z kroju kamizelki, albo - nawet jeśli krój na to by pozwolił - ze względu na ów zwyczaj. W tym wypadku nie wkraczamy jednak w obszar sprezzatury. Wszystko jednak zależy od tego, z jaką kamizelką mamy do czynienia.

Na przykład klasyczną kamizelkę smokingową lepiej zapiąć na wszystkie guziki (proszę nie zwracać uwagi na błąd koszulowy w postaci widocznych guzików bieliźnianych; ze strony http://www.oliverbrown.org.uk/evening-waistcoats.html):



W pełni zapięta lepiej wygląda.

Ta kamizelka garniturowa (żakietowa) natomiast nie musi być do końca zapięta (ze strony http://www.jacamo.co.uk):





W szczególności, że główna funkcja kamizelki zostaje spełniona: zasłonięty jest pas i nie widać koszuli. Rozpięty guzik kamizelki pełni również istotną użyteczną funkcję - w momencie, gdy siadamy, kamizelka dużo lepiej się układa (ponieważ rozchodzi się łatwo na boki - rolę swoją również spełnia trójkątne zakończenie u dołu kamizelki, podobnie jak delikatne rozcięcia na bokach).

Oto przykład kamizelki, której nie należy dopinać, bo widać, że materiał nie układałby się dobrze (ze strony http://www.gentlemansgazette.com/waiscoat-button/):




Można jednak nosić kamizelkę dopiętą - pod warunkiem, że po jej zapięciu guziki się ładnie układają (ze strony http://waistcoatstyle.tumblr.com/post/29139917760/james-marsden):





Wydaje się, że odpięcie ostatniego guzika sprawiłoby, że strój wyglądałby mniej elegancko.
Także podsumowując zasadę co do guzików kamizelek... zapinać, czy odpinać? To zależy od tego, co lepiej wygląda.

Sprawa wygląda bardziej skomplikowanie w wypadku marynarki. Czy wszystkie guziki marynarki mogą być odpięte? Naturalnie mogą, jeśli mamy kamizelkę (co widać na zdjęciu powyżej). Tu dużo zależy od naszego samopoczucia i od tego, jak bardzo elegancka jest kamizelka. Poniżej przykład ze ślubu księcia Karola, który zdecydował się nie zapinać żakietu, dlatego, że miał piękną dwurzędową kamizelkę (co prawda ilustracja dotyczy żakietu, ale działa tak samo w wypadku marynarki):





Natomiast bez kamizelki, gdy stoimy, konieczne jest zapięcie marynarki, bo inaczej będziemy ukazywać pas i okolice brzucha, co obniża rangę stroju.

Jeśli już zapinamy marynarkę, to które guziki zapinać? Zależy od wielu czynników, ale znowu intuicja nam podpowie. Marynarka na trzy guziki powinna mieć zapięty guzik środkowy i w zależności od wyboru guzik górny. Środkowy, ponieważ harmonizuje sylwetkę. Preferencja co do górnego zależy od tego, jak bardzo mały robi się dekolt i jak układają się klapy. Tu nie ma odgórnej reguły.
Nie zapinamy natomiast dolnego guzika, ponieważ skracałby optycznie nasze nogi. Marynarka jest celowo tak uszyta, żeby nie zapinać tego guzika.



Łatwo to sprawdzić, stając przed lustrem i zapinając wszystkie guziki. Zapięty środkowy guzik podkreśla naturalnie naszą talię, a marynarka odrobinę pod nim się rozchodzi, aby ukazać nogi. Gdy zapniemy ostatni guzik, to linia talii zaczyna zanikać, a i nogi stają się krótsze.

Podobnie jest z marynarką na dwa guziki, choć nie we wszystkich wariantach. Zazwyczaj dolnego guzika nie zapinamy. Nie jest tak jednakże dlatego, że jest to jakaś reguła. Jest podobnie jak z kamizelką i trzyguzikowym garniturem - ponieważ marynarkę uszyto w sposób taki, że zapięty dolny guzik by źle wyglądał. Lepsza symetria zostaje osiągnięta, gdy dolny guzik jest w połowie przykryty materiałem drugiej części marynarki:




Tu bez wątpienia zapięcie dolnego guzika spowodowałoby niekorzystny widok.

Zdarzają się jednak marynarki tak uszyte, że należy zapiąć dolny guzik. Jest to tak zwany paddock, którego ze świecą szukać w polskich sklepach. Oto iście królewski przykład:



Widzimy, dlaczego dolny guzik (który jest powyżej kieszeni) ma być zapięty: ponieważ materiał lepiej się układa przy zapiętych guzikach. Tak w zasadzie można by tutaj w głowie wyobrazić sobie trzeci guzik, który mógłby się znaleźć na marynarce (i on by spełniał funkcję tego dolnego niezapiętego, a marynarka by się ładnie układała).

Stąd nasza reguła "zapinaj guziki wtedy, kiedy to dobrze wygląda" jest wskazówką niezwykle uniwersalną.

A jak się ma rzecz w wypadku dwurzędowych marynarek? Tutaj też wszystko zależy od kroju. Klasyczna marynarka dwurzędowa na sześć guzików moim zdaniem lepiej wygląda w całości zapięta. Książę Karol zawsze tak zapina marynarkę, obok Ryan Gosling z zapiętą dwurzędówką, oraz David Beckham z rozpiętym dolnym guzikiem:





Istnieje wielu eleganckich mężczyzn, którzy noszą odpięty dolny guzik marynarki dwurzędowej. Osobiście preferuję zapinanie dolnego guzika, ponieważ tworzy to symetrię, którą warto zachować w wypadku marynarek (proszę zwrócić uwagę na to, że odpięty guzik w jednorzędówce nie zaburza symetrii marynarki).

Dla wielu postronnych i niezorientowanych osób odpięty guzik dwurzędówki będzie się rzucał w oczy jako ten, który warto zapiąć (inaczej niż z dolnym guzikiem jednorzędówki). Wynika to z intuicyjnej sympatii oka człowieka do symetrii marynarki.

Często jednak Panowie nie zapinają dolnego guzika marynarki dwurzędowej. Znamy nawet przykład ekstrawagancki odpinania górnego guzika. Znowu iście królewski przypadek:




Takie działanie jest dużo bliżej sprezzatury. Jeśli chcemy być bardziej eleganccy, to marynarka powinna zachowywać symetrię (do budowania asymetrii służy poszetka, krawat i pomniejsze dodatki). Dlatego optuję za zapinaniem guzików w dwurzędówce, co jest całkowicie osobistym poglądem (zapinanie tylko dolnego guzika w zasadzie mija się z celem dwurzędówki, w której zapięty górny guzik pozwala na podkreślenie najszczuplejszego miejsca górnej części ciała).

Z płaszczami sprawa jest również prosta. Służą do tego, aby je zapinać i chronić się przed zimnem. Raczej nie spotykamy się z płaszczami szytymi specjalnie tak, żeby nie zapinać któregoś guzika. Choć zdarza się jak i wypadku marynarki dwurzędowej, że w dwurzędowych płaszczach eleganccy Panowie świadomie nie dopinają dolnego guzika.
Przyznam, że również i to wywołuje skojarzenia z nieuporządkowaniem i ze sprezzaturą.

Na koniec kwestia dość kontrowersyjna. Sprawa guzików przy rękawach marynarki. Wiele marynarek produkowanych na sprzedaż nie pozwala na możliwość odpinania guzików przy rękawie. Działające guziki przy rękawie były kiedyś znakiem rozpoznawczym marynarki szytej u krawca. A jednak już dzisiaj trafiają się marynarki sprzedawane w sklepach również z takimi działającymi guzikami.

Niektórzy autorzy (np. Roetzel) rekomendują odpinanie tych guzików jako sposób na wysłanie sygnału do otoczenia, że mamy garnitur, który jest lepszej jakości (ze strony http://www.astorandblack.com/surgeon%E2%80%99s-cuffs-working-buttonholes):




W szczególności, jeśli dziurki są pięknie ręcznie obszyte.

Problem z owymi rekomendacjami jest taki, że zaczynają zmieniać świat. Jeden autor napisał, że warto rozpiąć guzik, aby wysłać określony sygnał (takie ma osobiste doświadczenie), ale moment kiedy tak napisał zaczyna ten sygnał zmieniać. Zaczynają tak robić inni ludzie, producenci to zauważają i produkują coraz więcej takich marynarek. Pierwotne znaczenie tego sygnału zostaje zamazane. Wydaje się, że jeśli chcemy być oryginalni, to zamawiając marynarkę u krawca moglibyśmy specjalnie prosić o nierobienie takich guzików, jeśli wszyscy zaczynają na nie zwracać uwagę.

Odpinane guziki przy rękawie są nazywane "guzikami chirurga". Zrobione po to, aby łatwiej podwijać rękawy (do operowania).

Odpięcie tego guzika jest jak każdy inny element stroju, wysyłaniem sygnału do otoczenia. Także na pytanie "odpiąć, czy nie?" najlepiej odpowiedzieć sobie, zadając sobie inne pytanie "jak odbierze to otoczenie?". "Co chcę powiedzieć otoczeniu, odpinając ten guzik?".

Kolejny przykład, Lloyda Blankfeina, dyrektora banku Goldman Sachs, z odpiętym guzikiem chirurgicznym:



Większość społeczeństwa nie zwraca uwagi na te szczegóły, a widząc odpięty guzik pomyśli, że go zgubiliśmy i powinniśmy go byli przyszyć.

Oprócz tej przeważającej grupy pozostanie grupka wtajemniczonych osób, które będą wiedziały o co chodzi. Część z nich zainteresuje się tym detalem i będzie to powód do nawiązania rozmowy i podyskutowania o sposobie ubierania się. Niestety druga część odbierze to jako pozerstwo i zbyt wulgarny sposób na podkreślanie wartości własnego stroju.

Kiedyś Szarmant nazwał odpinane guziki "jarmarczną" elegancją.

Rzeczywiście jest coś zbyt nachalnego w odpinaniu guzików w rękawie. W końcu dobry garnitur typu "bespoke" rozpoznaje się po innych cechach niż guziki chirurga.

Jeszcze bardziej zdecydowanie sprawę skomentował Will Boelke, jeden z najważniejszych amerykańskich arbitrów elegancji, uznając to za poważny grzech. Żartobliwie dodał:


Kiedy masz potrzebę rozpięcia guzika od rękawa, wejdź szybko do dużej publicznej toalety. Rozepnij guziki i podwiń rękawy, i umyj ręce. Potem wysusz ręce i zapnij guziki. Zademonstrujesz światu bez zawstydzania siebie, że Twoje guziki od rękawów działają, a po kilku takich czynnościach, w końcu przejdzie Ci na to ochota.

Dlatego najbezpieczniej jest mieć wszystkie guziki chirurgiczne zapięte. Jeśli jesteśmy w pracy lub na oficjalnym spotkaniu, jest to konieczne. Jeśli idziemy do klubu, na promenadę, lub na luźniejsze spotkanie, wtedy możemy sobie pozwolić na ich odpięcie, czego nie polecam. Pamiętajmy, że będzie to mimo wszystko "popisywanie się".

Osobiście odradzam odpinanie guzików przy rękawach marynarki z tego względu, że są wysyłaniem ryzykownego sygnału do otoczenia. To zbyt dosłowne, a warto mieć na uwadze reakcje innych ludzi, gdyż strój pozwala nam na komunikacje ze światem.

Odradzam również oceniać drugiego człowieka negatywnie tylko na podstawie tego, że ma odpięte guziki przy rękawie. Dzisiaj ten sygnał został tak bardzo omówiony i przerobiony przez rozmaitych ludzi, że w zasadzie ciężko powiedzieć, co może oznaczać.

środa, 30 stycznia 2013

Elegancja kamizelki

Ewolucja eleganckiego stroju męskiego zaczęła się od strojów formalnych, a skończyła się "każualizacją" stroju do poziomu dwuczęściowego garnituru. Jednym z podstawowych atrybutów eleganckiego pana była kamizelka, która była dodatkową warstwą między koszulą (czyli w zasadzie bielizną) a marynarką (żakietem, frakiem etc.). Pozwalała nie tylko na ocieplenie w zimniejsze dni, ale przede wszystkim dodawała stylu.

Tego stylu dodaje również dzisiaj, bez względu na to, co obserwujemy w sklepach, gdzie trzyczęściowe garnitury to rzadkość. Winni temu są klienci i producenci. Klienci nie są zainteresowani kamizelkami (ponieważ mamy w wielu miejscach ogrzewanie), a producenci starają się do tego dostosować (i dzięki temu oszczędzają na materiale na kamizelce, która potem nie bywa zakładana).

W wypadku garnituru i smokingu kamizelka spełnia dwie bardzo ważne funkcje. Wprawdzie w obu przypadkach ma zupełnie inny styl, ale jej cel główny jest taki sam: zmniejszyć widzialną przestrzeń koszuli. Po pierwsze, zasłania koszulę w wypadku rozpięcia marynarki. Po drugie, zasłania koszulę również przy zapiętej marynarce, zarówno poniżej zapiętego guzika marynarki (bez kamizelki przy zapiętej marynarce koszula będzie momentami widoczna przy ruchach rękami), jak i (przy garniturze) powyżej zmniejsza odrobinę dekolt koszulowy.

Dlaczego zasłaniać koszulę? Spójrzmy na przykładowego Pana (ze strony http://www.theedinburghreporter.co.uk/2011/05/marks-spencer-exchange-your-old-suit-for-charity/):




Brak kamizelki ewidentnie nie służy. Mimo że marynarka jest zapięta w oczy rzuca się kawałek koszuli. Swoją rolę odgrywa również wysokie zapięcie marynarki, ale nie jest to decydujące, ponieważ w każdej marynarce taki efekt ukazanej koszuli może zostać wywołany. Efekt jest wzmacniany przez spodnie z za niskim stanem. W dodatku widać kawałek krawata. Gdyby był zawiązany jak zazwyczaj (trochę dłuższy), to dodatkowo by się rzucił w oczy.

Ten widok jest całkowicie niepotrzebny. Nie jest w stanie dodać Panu ani atrakcyjności, ani elegancji. Zamiast tego stworzona jest przestrzeń, która woła "zwróćcie na mnie uwagę". Ale tu nie ma nic do oglądania. Kogo bowiem interesuje bieliźniany guzik koszuli, albo końcówka krawata? Tu nie ma czego oglądać.

Jak wspominałem wiele razy, koszula spełnia funkcję naturalnego dekoltu mężczyzny. Jej celem jest podkreślenie aparycji (krawat to dodatkowy element, który stanowi klucz do wysyłania konkretnych sygnałów). Tak działa literka "V" wytworzona przez koszulę otaczaną klapami marynarki. Jeśli ta sama koszula pojawia się w okolicach pasa i od czasu do czasu błyska w stronę obserwatorów, to momentami w ubiorze twarz przestaje grać pierwsze skrzypce. A twarz jest najważniejsza w stroju mężczyzny (i element mowy pozawerbalnej - ręce - stąd potrzeba wystających mankietów koszuli).

Nie chodzi rzecz jasna o samą tylko koszulę, ponieważ ten sam problem może się pojawić w wypadku wystającego krawata (ze strony http://rococoreport.com/2012/04/20/rococo-men-what-does-your-suit-say-about-you/):



Ten krawat jest jeszcze bardziej nachalny niż koszula na poprzednim zdjęciu. Kolejny szczegół, domagający się uwagi, na którą zdecydowanie nie zasługuje.

Czasami rozpinamy marynarkę. Wtedy kiedy siadamy, albo kiedy zdarza się nam zapomnieć ją zapiąć (np. po tym jak siedzieliśmy i szybko wstaliśmy przywitać się z jakąś Osobą). W takiej sytuacji problem staje się jeszcze bardziej widoczny. Tym razem weźmiemy bardziej oczywisty przykład, czyli smoking, gdzie kamizelka lub pas to absolutna konieczność:



Wprawdzie Panowie zastosowali pas, to jednak jego efekt jest słaby (ze względu na niższe umiejscowienie). Ci przystojni Panowie po zapięciu marynarek smokingu wyglądaliby jak książęta. Po rozpięciu marynarki wyglądają jak nieokrzesana grupka, korzystająca z prawa do sprezzatury. W istocie dlatego, że magia białej koszuli przestaje działać. Koszula biała jest magiczna, gdy ma kształt litery "V". Bo jak patrzymy na "V" białej koszuli, to przyciąga nasz wzrok górna część, czyli twarz. Po rozpięciu marynarki i przy braku kamizelki (albo chociaż wysokiego pasa) uwagę zaczyna przyciągać brzuch i okolice pasa. A za co one się uważają, skoro najważniejszy jest ich właściciel reprezentowany przez aparycję?

A teraz popatrzmy na Brada Pitta w rozpiętym smokingu i kamizelce:



Różnica radykalna.
Owszem, idę trochę na łatwiznę, bo na przykładzie smokingu sprawa jest oczywista (białe "V", albo "U" jest konieczne). Niemniej jednak w wypadku garnituru argument jest ten sam, lecz słabszy (ponieważ do litery "V" dochodzi kreska w środku, którą jest krawat, a klapy nie są wyłożone święcącym materiałem). Mimo że garnitur jest inny od smokingu, to nadal jednak bez kamizelki koszula w okolicach pasa odwraca uwagę od tego co najważniejsze - właściciela ukazywanego brzucha.

Poniżej kilka zdjęć trzech różnych Bondów. Najpierw w rozpiętej marynarce:





A następnie w rozpiętej marynarce z kamizelką:






Znowu zauważalna różnica. Rozpięta marynarka bez kamizelki czyni strój bardziej "sportowym". Nie musi to oczywiście być wada (ponieważ sprezzatura bywa w wielu okolicznościach pożądana). Należy jednak pamiętać, że schodzimy w takim wypadku z poziomem elegancji.

Dziś jako "sprezzaturę" rozumie się rozmaite zachowania. Tymczasem w istocie z perspektywy klasycznej elegancji męskiej, brak kamizelki jest już sprezzaturą. Ponieważ bez kamizelki otwieramy drogę do pokazywania koszuli i krawata w okolicach naszego pasa. I to, jak widzieliśmy, nawet przy zapiętej marynarce. Drogą pośrodku pozostaje naturalnie garnitur dwurzędowy, którego nie rozpinamy i który bezkompromisowo skrywa nasz pas (co na marginesie praktycznie rozstrzyga moim zdaniem dyskusję o tym, że marynarka dwurzędowa jest bardziej formalna od garnituru dwuczęściowego jednorzędowego).

Warto pamiętać, że elegancki strój męski przyświeca pewnej idei równości. Przy zachowaniu rozsądnych proporcji mężczyzna, który nie jest atletą, ma szansę wyglądać w garniturze bardzo atletycznie, a dobrze skrojona kamizelka w tym bardzo pomaga. I odwrotnie, nawet jeśli jest się tak dobrze zbudowanym jak Cristiano Ronaldo, to można dobrać tak strój, że utraci się po części zgrabną sylwetkę (poprzez spodnie z niskim stanem i rozpiętą marynarkę ukazującą sporą część koszuli):





Kamizelka garniturowa spełnia jednak jeszcze dodatkowe funkcje poza zakryciem pasa. Nie wystarczy założyć dowolnej kamizelki, ponieważ jak każdy inny element stroju musi być przemyślana. Po pierwsze, trzeba uważać ze zdekompletowaną kamizelką. To zabieg ryzykowny. Po drugie, kamizelka do garnituru zazwyczaj wystaje ponad marynarkę (wcale nie musi; możemy sobie uszyć taką, żeby tylko służyła zakryciu koszuli pod marynarką; choć jest to zabieg rzadki, nie będzie to jakiś wielki błąd). Kwestia tego, jak bardzo wystaje, jest szczególnie istotna. Często spotykałem się z kamizelkami, które wystają za bardzo ponad marynarkę i zanadto chowają koszulę (zapinają się prawie pod szyję, co wygląda nienależycie). Zabieg może być na tyle niekorzystny, że już lepiej byłoby w ogóle kamizelki nie zakładać. Dobra garniturowa kamizelka nie może likwidować "V" pod szyją (dlatego też nie przekonują mnie kamizelki do marynarek na trzy guziki). Po trzecie, kamizelka powinna być z przyzwoitego materiału (a nie świecącego we wzory poliestru).

Także jak z innymi elementami garderoby trzeba być ostrożnym. Należy pilnować koloru, materiału i kroju kamizelki, aby strój był należycie zgrany.

Niektórzy proponują kamizelki bez pleców (z przyczyn termicznych). Inni zdecydowanie oponują. Pomysł jest pod pewnymi względami dobry (jest chłodniej, a marynarki i tak nie zdejmujemy), ale ma swoją cenę, gdyż materiał się gorzej układa (jeśli szyjemy kamizelkę, to można się porwać na lepsze materiały i na podszewkę użyć czegoś bardzo przewiewnego i naturalnego).

Kamizelka nie jest niemodna, kamizelka to klasyka męskiej elegancji. Dlatego warto, aby panowie szukali pretekstów do zakładania kamizelek. Na ślub, czy jakąś uroczystą imprezę rodzinną. Każdy powód dobry.

I na koniec pewna podstawa: kamizelka bynajmniej nie jest po to, żeby można było w razie potrzeby zdjąć marynarkę. Rola kamizelki jest zupełnie inna i mam nadzieję, że powyższy wpis to klarownie wyjaśnia.

Pewna osoba, którą przekonałem do kamizelki, spytała mnie: "Już mam garnitur dwuczęściowy jednorzędowy na ślub i co teraz zrobić, jeśli chciałbym założyć kamizelkę?". Naturalnie odradzam świecące kamizelki we wzory. Jednym wyjściem jest wspomniana przemyślana kamizelka zdekompletowana, ale dobranie takiej kamizelki może być trudne (i sprawić, że z kamizelką będzie mniej elegancko niż bez). Lepiej zrobić rzecz następującą. Garnitur był czarny (ta sama rada dotyczy również granatowego i grafitowego). Dokupujemy ładną jednolitą szarą wełnę i szyjemy z niej eleganckie spodnie i kamizelkę (polecam dwurzędową, choć nie jest to konieczne). Zabieg wcale nie będzie bardzo drogi (i nie wymaga pracy najlepszych krawców). Do Kościoła zakładamy te szare spodnie i szarą kamizelkę, a na to marynarkę od garnituru. W ten sposób na ślub mamy eleganckiego strollera. Jak James:





Natomiast po ślubie przed weselem przebieramy się w jednolity garnitur (bez kamizelki). W ten sposób łatwo dostosujemy nasz strój do warunków, jednocześnie nie przesadzając ze zmianą kompozycji.

Jak zawsze podkreślam, że to tylko jeden z pomysłów. W końcu jak pisaliśmy też tutaj, dwuczęściowy jednorzędowy garnitur może być przepiękny. Jeśli natomiast trochę chorujemy na kamizelkę, warto rozważyć dostępną alternatywę.

sobota, 26 stycznia 2013

"Taliowany" nie znaczy "za ciasny"

Garnitury i marynarki "taliowane" (slim fit) robią w Polsce zawrotną karierę i bardzo dobrze. Niebagatelną rolę odegrała na rynku Vistula, która jako jedna z pierwszych w sensownej półce cenowej zaczęła dostarczać klientom produkt "taliowany" (obecnie ma bodajże trzystopniowe taliowanie). Wpływ na rynek był tak ogromny, że konkurencja musiała zacząć podążać za asortymentem (i na przykład bardziej taliowane produkty wprowadził Bytom).

Problem z masowo sprzedawanymi garniturami był taki, że były kolokwialnie mówiąc "workowate", czyli za szerokie, nawet jeśli ramiona miały odpowiednią szerokość. Określenie "taliowany" stało się określeniem na garnitur, który jest bardziej dopasowany do sylwetki, czyli unika błędu "workowatości". Pod tym względem "taliowany" zawsze oznacza lepszy.

Słowo "taliowany" jest jednakże również używane w innym kontekście. Garnituru, który nie tylko jest dopasowany do sylwetki, ale jest tak zrobiony, że bardziej przylega jego posiadacza (określa się to nieraz jako "styl włoski").

Warto pamiętać, że dla danego użytkownika nie istnieje jeden konkretny model garnituru. Ramiona marynarki można zakończyć odrobinę wcześniej, lub dalej (wyżej, lub niżej). Taliowanie może zostawić odrobinę zapasu materiału w okolicach talii, ale niekoniecznie. Wszystko to decyduje o innym wyglądzie całości i zależy od indywidualnych preferencji.

Istnieją jednak punkty graniczne, kiedy zbyt dużo materiału staje się widoczne, a garnitur za szeroki. Jak również, kiedy taliowanie staje się tak mocne, że garnitur jest po prostu za ciasny. Warto jednak pamiętać, że najczęściej za słowem "taliowany" kryje się znaczenie "dobrze pasujący". Dlatego "taliowane" garnitury to nie jest wymysł ostatnich lat, ponieważ dobre garnitury zawsze mają dobrze leżeć.

Popatrzmy na przykład na Daniela Craiga. Tak wygląda w chyba zbyt szerokiej marynarce w Casino Royale:


Marynarka sprawia mylne wrażenie, jakby Craig był strongmenem o lekko przerośniętych mięśniach.
Tak wygląda w garniturze za ciasnym (co widać po kamizelce wypychanej brzuchem):


 Tak wygląda w garniturze lekko za ciasnym (co widać po zbyt dużych marszczeniach przy guziku).


A tak wygląda w garniturze właściwym. Lekkie załamanie materiału jest dopuszczalne, jeśli jest delikatne (i nie ma kształtu litery "X")


Czy takie delikatne załamanie jest koniecznie? Nie. To jest właśnie kwestia indywidualna, o której wspomniałem. Mały zapas, który pozwala na pójście w jedną, lub drugą stronę.

Załamania wcale nie są koniecznie, co doskonale widać w idealnie dopasowanym smokingu Daniela Craiga:



Przepiękny. A teraz proszę zobaczyć za ciasny smoking Daniel Craiga w kolorze Midnight Blue:


Ramiona za wąskie, załamania widoczne, a do tego jeszcze te obcisłe spodnie. I pomyśleć, że to smoking Toma Forda. Tom Forda, który w świecie rozrywki może być uznany za króla smokingów:


Zazwyczaj, gdziekolwiek się pojawia, wygląda znakomicie.

Pamiętajmy, że garnitur "taliowany" nie znaczy "za ciasny". Garnitur ma być dobry.

środa, 9 stycznia 2013

Ronaldo lepszy od Messiego i Iniesty? (black tie)

Niech nikogo nie zmyli tytuł wpisu. Nie zamierzam dywagować o piłce nożnej, ale o wybitnych piłkarzach, a konkretnie o najlepszej jedenastce roku, którzy odbierali wyróżnienia na gali w Zurychu. Wydarzenie miało charakter galowy i odbywało się wieczorem, więc najlepszy strój na tę okazję to najlepszy strój męski w historii, czyli smoking. Nazywany również hasłem sartorialnym "black tie". Naturalnie na takie wydarzenia dopuszczalna jest również opcja mniej formalna, a więc garnitur wizytowy wieczorowy. Niemniej jednak opcja ta blednie mocno w towarzystwie smokingu. Oto i najlepsza jedenastka piłkarzy w 2012 roku:




Najmniej formalnie ubrali się Panowie w garniturach wieczorowych (a więc takich, których klapy nie są pokryte jedwabiem; jest to pierwsza rzecz, którą widać w różnicy ze smokingiem). W tym wypadku jest to Pan u góry pierwszy od prawej (Iker Casillas), oraz na dole dwaj Panowie drugi i trzeci od prawej (Xavi i Iniesta).

W garniturach wizytowych wygrywa Pan Casillas. Mimo iż zdecydował się założyć strój mniej formalny, to całość leży na nim bardzo dobrze, krawat ma dostojną szerokość. Zegarek z żelazną klamrą obniża rangę stroju. Wydaje się również, że mógłby postawić na inny krawat. Skoro decydujemy się na porzucenie smokingu i wybieramy krawat z garniturem, to warto wybrać trochę jaśniejszy (choć dalej ciemny) kolor od czarnego. Mimo wszystko jest to kreacja udana.

Najgorzej wypada Pan Iniesta, co jest sporym zaskoczeniem dla naszego bloga, ponieważ pamiętamy jak pięknie i bardzo formalnie ubrał się na własny ślub, przywdziewając żakiet:


W Zurychu niestety założył czarną koszulę, co jest błędem bardzo poważnym na wieczorową imprezę. Biała koszula jest tutaj absolutnym kanonem, nawet ważniejszym niż na ślubie. Dlaczego? Każdy widzi na zdjęciu, że jest najmniej wyróżniającym się Panem. Choćby nie wiadomo, jak dobry to był garnitur czerń koszuli wszystko niweczy.

W dodatku ma za długie nogawki, co widać w zbyt dużej liczbie zagięć przy bucie. Ten sam błąd, choć mniej zauważalny, popełnił jego kolega z reprezentacji Pan Xavi. Tu nogawki są odrobinę za długie, szkoda również, że krawat jest taki cieniutki. Za bardzo przypomina sportowy fason.

Pozostali Panowie zdecydowali się założyć smokingi. Niestety owa gala uświadamia nam, jak bardzo dużym wyzwaniem pozostaje bycie wiernym męskiej tradycji. Mimo że strój na black tie jest w dużej mierze prosty, stary i sprawdzony, wielu mężczyzn nieustannie próbuje ulepszać to, co jest w zasadzie doskonałe. I niepotrzebne flirtuje z niesprawdzonymi schematami.

Najniekorzystniej ubrani byli Pan Gerard Pique oraz Pan Sergio Ramos (u góry trzeci i czwarty od prawej). Przyjrzymy się Panu Ramosowi:



Zamiast tradycyjnej czarnej muchy zdecydował się na dziwne kokardowe wiązadło. Nawet jeśli jest zrobione z jedwabiu niestety nie sprawia tego wrażenia, które powinno; nie jest cieniem promieniującej twarzy (tłumaczyłem to we wpisie o smokingu). Dodatkowo smoking ma zdecydowanie za wąskie klapy, dwa guziki, spodnie są za długie i są zbyt nisko osadzone. Jest to szczególnie widoczne z powodu błędu, który popełniła większość piłkarzy, czyli niezakrycia talii. To jedna z podstawowych zasad smokingu: należy zakryć talię, biała koszula poniżej zapiętej marynarki nie ma prawa być widoczna (dlatego potrzeba kamizelki lub specjalnego smokingowego pasa).

Do tego widać pasek, który wygląda jak od dżinsów. Na szczęście jest przepiękna Pani u boku, co do pełni radości w życiu zupełnie wystarczy.

Spójrzmy teraz na Pana Pique:



Smoking bardzo ładny. Nawet zdecydował się (chyba jako jedyny obok Messiego) zakryć talię. Niestety czyni to kamizelką garniturową. Jeśli kamizelka już ma wystawać w taki sposób spod marynarki smokingu, to powinna mieć również jedwabne klapy. W przeciwnym razie wygląda jak dołączona od jakiegoś garnituru (szczególnie tak zapinana, że widać gołe guziki). To jednak drobny błąd przy tym, że Pique nie założył czarnej muchy, tylko czarny krawat i to w dodatku krawat wąski. Cały efekt smokingu został podważony, ponieważ zamiast zwrócenia uwagi na twarz wytworzona jest czarna strzałka, która wskazuje w przeciwnym kierunku niż facjata.

Kolejni w smokingach to Lionel Messi i Cristiano Ronaldo. Oto oni wraz z Panem Iniestą (który na dodatek miał zły pasek):



Błędy Pana Ronaldo są następujące: widoczny pasek z klamrą, bransoletka na ręce i mosiężny zegarek. Taka biżuteria nie współgra dobrze ze smokingiem (nie mówiąc już o kolczykach). Poza tym jego mucha nie jest wiązana, a gotowa. To jest cecha bardzo niepożądana wśród mężczyzn. Zasada podstawowa mówi: niech nikt za nas nie wiąże wiązadła pod szyję. Jakiegokolwiek. Jeśli mamy w szafie gotową zawiązana muchę, to pozbądźmy się jej. Na zawsze. Nosimy tylko rzeczy, które sami wiążemy. Poza tym spodnie są zbyt blisko bioder. Ukazuje to zbyt dużą część koszuli (do tego patki na kieszeniach powinny być schowane):




A teraz mały fotomontaż, zakrywający talię i pasek:



Od razu dostojniej, nogi dłuższe, sylwetka bardziej męska. Kolosalna różnica. To zdjęcie powinno przekonać każdego, że zakrywanie talii w smokingu to konieczność, a noszenie biodrówek do eleganckiego stroju to jeden z najgorszych trendów w historii męskiego stroju (damskiego zresztą też).

Pan Messi jeśli chodzi o samą kompozycję stroju wypada lepiej. Choć niestety mucha nie jest wiązana, to talia jest zakryta skromną kamizelką pod spodem. Niestety marynarka jest zbyt nachalna i pod tym względem bardziej odstaje od klasyki. To zbyt wielkie złamanie zasad:



Klasyczny smoking sam w sobie jest perfekcyjny. Nie ma w nim czego poprawiać. Mężczyzna w smokingu wygląda najlepiej jak może, najprzystojniej i najbardziej "seksownie". Czasami łamie się pewne drobne reguły, ale na black tie przede wszystkim pokazuje się, jak dobrym się jest w podążaniu za regułami. Dlaczego? Ponieważ w smokingu już nie można nic zrobić lepiej. Zakładając marynarkę w kropki nagrodzony piłkarz odszedł za daleko w stronę popu. Choć całość wygląda ciekawie, to mniej elegancko od innych.

A teraz można zacząć debatę o tym, kto lepiej się ubrał: Pan Ronaldo czy Pan Messi? Liczę na tak dużo emocji i pasji, jak przy dyskusji na temat ich wyśmienitych umiejętności piłkarskich.

Jeśli Pan Messi chciał złamać trochę reguł, to mógł postawić na dyskretny akcent, na przykład wybrać tylko muchę w kropki. Tak postąpił jego kolega Dani Alves, który wypadł trochę lepiej:




Chociaż mucha niestety już zawiązana, klapy zbyt wąskie, talia niezakryta i do tego te kolczyki... (choć za to ładne guziki jubilerskie).

Dokładniejszego zdjęcia Pana Marcello nie zdołałem znaleźć. Pozostali dwaj bohaterowie okupują pierwsze miejsca.

Na drugim miejscu mamy Pana pierwszego od prawej na dole, czyli Xabiego Alonso. Wyglądał prawie idealnie:



Niedopracowanym szczegółem pozostaje odkryta talia, ale przynajmniej nie widzimy tutaj paska do spodni, który potrafi popsuć całe zestawienie black tie. Mamy również guziki jubilerskie na koszuli, na co zdecydowali się tylko Pan Alves i Pan Ramos. Niestety wszystko wskazuje na to, że mucha jest już zawiązana.

Niepodważalnym numerem jeden pozostaje zawodnik, który nie gra ani dla Realu Madryt, ani dla Barcelony. Panie i Panowie, oto książę Falcao:




Wprawdzie smoking ma kolor midnight blue, ale jest to w pełni dopuszczalne przy black tie. Do tego półsztywny przód koszuli, a przede wszystkim samodzielnie zawiązana mucha (przydałyby się guziki jubilerskie, a do tego osobiście optuję za zakrywaniem wiązania muchy, ponieważ jest czarne; ale już nie narzekajmy). Widać, że jest to mężczyzna, który bierze sprawy we własne ręce. Pan Falcao całą resztę pozostawia daleko w tyle i pod tym względem pozostaje zwycięzcą wieczoru, który zawstydziłby niejedną głowę państwa. Brawo, Panie Falcao. Chapeau bas!

Proszę sobie tylko wyobrazić, że wszyscy piłkarze na zdjęciu by się tak ubrali jak Pan Falcao. Byłaby to jedenastka nie tylko najlepszych piłkarzy globu, ale w tamtym momencie najlepiej ubranych mężczyzn.

(Smoking jest dobrze skrojony. W przeciwieństwie do smokingu Daniela Craiga, który również zdecydował się na smoking w tym kolorze. Niestety wybrał smoking o jeden lub dwa rozmiary za mały.)

A poza tym gratulacje dla tych wspaniałych piłkarzy.

sobota, 5 stycznia 2013

Panna Młoda i Pan Młody są jak poszetka i krawat

Pierwsze pytanie, które zadają sobie narzeczeni brzmi zazwyczaj, jak "dopasować" strój Panny Młodej i Pana Młodego. Jakiś czas temu pisałem o tym notkę i stwierdziłem, że Pan Młody nie musi "pasować" do Panny Młodej. Z perspektywy rozmaitych doświadczeń doszedłem do wniosku, że jest to odpowiedź chybiona. W końcu para młoda musi do siebie "pasować", o to chodzi w ślubie.

Wszystko jednak rozbija się o to, kiedy mamy do czynienia z "pasowaniem do siebie". Zadajmy sobie na przykład pytanie o to, jaki kolor butów "pasuje" do szarego garnituru (niekoniecznie na ślub)? Odpowiedź brzmi: najlepiej pasują buty czarne. Osobną sprawą jest to, który model butów wybierzemy, natomiast kolor czarny sprawdzi się uniwersalnie.

Czy kolor szary butów nie byłby dobry do szarego garnituru? Szary raczej się nie sprawdzi, inne kolory poza czarnym mogą zadziałać. Być może zadziała nawet i szary (kwestia indywidualna), ale raczej nie byłby to najlepszy pomysł z bardzo różnych przyczyn, o których nie ma sensu tu rozprawiać. Ważne jest natomiast nauczenie się z tego przykładu, że jeśli dwie rzeczy są w tym samym kolorze, to nie znaczy, że do siebie "pasują".

Przykład z butami  i garniturem jest dobry, ale są lepsze.
Szara koszula do szarego garnituru będzie jeszcze słabszym pomysłem niż szare buty. Znowu, nie chcę twierdzić, że jest to reguła absolutna, bo takich nie ma, ale zazwyczaj tak właśnie jest.

Fani męskiego stylu uwielbiają przywoływać najczęściej popełniany błąd przez początkujących mężczyzn: zakładanie poszetki w identycznym kolorze co krawat. Jest to zabieg błędny z czysto pragmatycznego powodu. Po co wkładać tę samą poszetkę do kieszonki co w kolorze krawata, skoro już mamy taki kolor na krawacie? Stosując taki zabieg najpewniej doprowadzimy do optycznej inwazji. Weźmy sobie ten przykład (z http://www.thedappertie.com):



Krawat w niektórych przypadkach może się podobać. Niestety dodanie poszetki w ten sam wzór i w tym samym kolorze oznacza dominację koloru nad całym strojem. Można by nawet zwracać się do nas "Mr. Lawendowy", ponieważ ten lawendowy kolor wybija się na pierwszy plan. Ewidentnie szuka najważniejszego miejsca i ma ochotę zdominować całą resztę.

Dlatego poszetka powinna być w innym, odróżniającym się kolorze. Dla przykładu dużo lepiej wyglądałaby neutralna szara.

Przykład poszetki i krawata jest idealnym do tłumaczenia, na czym polega tak naprawdę "pasowanie do siebie". Bynajmniej nie polega na tym, żeby dobierać te same kolory. Polega na tym, aby dobierać kolory właściwie. Dobieranie tego samego koloru może się często okazać błędnym pomysłem, w którym kryterium pasowania bynajmniej nie zostanie spełnione. Dotyczy to różnych elementów stroju i jest to temat na wiele ciekawych dyskusji i rozpraw.

Mówimy w tych przykładach o stroju jednej osoby, ale dokładnie tak samo jest z "dobieraniem się" pary. Pan i Pani są trochę jak krawat i poszetka. Dotyczy to zarówno zwykłych par jak i przyszłej pary małżeńskiej. Nie należy dobierać identycznych kolorów. Rzeczy nie muszą wcale się łączyć kolorystycznie. Oto udany przykład dobrania się wspólnej pary Państwa Duhamel (abstrahujemy od oceny samego stroju, a skupiamy się na kolorach):




Proszę zwrócić uwagę, że w zasadzie żaden element kolorystyczny nie został zdublowany. A jednak para do siebie dobrze pasuje. Czerwona sukienka jest ładna, a ciemnoburaczkowy krawat obok niej jest męskim niezależnym akcentem (pewne pokrewieństwo kolorystyczne występuje). Gdyby Pan zdecydował się założyć krawat w identycznym kolorze co kolor sukienki mielibyśmy przykład przesadnej koordynacji. Wcale para by do siebie nie pasowała. Zamiast tego mielibyśmy kreację koloru czerwonego. Nie mielibyśmy pary, tylko kolor czerwony jako ten pierwszoplanowy, który akurat postanowił wykorzystać jakieś dwie osoby do tego, żeby siebie wypromować. Czerwony krawat zepsułby zarówno kreację Pana jak i całkowicie odebrałby urok sukience Pani.

Will Boelke jako przykład negatywny odwrotny przytacza na swoim blogu następująca parę (źródło: http://asuitablewardrobe.dynend.com/2011/02/dressing-to-match-your-date-is-no-no.html):




Sama Pani wygląda nawet ciekawie, choć można wysunąć pewne zastrzeżenia (być może jest zbyt dwukolorowa). Sam Pan wygląda nad wyraz ekstrawagancko, również zbyt dwukolorowo (garnitur jest nieprzekonujący, a mucha mogłaby być w inny kolorze). O ile do tych kreacji z osobna można wysunąć zastrzeżenia, o tyle pod pewnymi względami mogą się jakoś bronić. Jednak ich połączenie wywołuje już mieszankę wybuchową. Błąd za dużej koordynacji popełnił każdy z osobna. W połączeniu razem daje to efekt spotęgowanego błędu koordynacyjnego. Na zdjęciu mamy parę dwóch kolorów czarnego i czerwonego, a nie parę ludzi. Ci są niestety drugoplanowi.

A teraz przykład weselny. Oto przykładowe zdjęcie pewnej młodej pary (ze strony http://weddingplans.livejournal.com/20033688.html):




Jest to typowe postępowanie według schematu "kolor przewodni" na ślubie. Jaki jest tego efekt? Całość wygląda jakby bohaterem dnia był kolor czerwony, a nie młoda para. Tak jakby to kolor czerwony miał swoje święto, a nie dwoje szczęśliwych ludzi. Jest to klasyczny przykład nadkoordynacji według rozumowania: czerwone wstążki, czerwone nakrycia na krzesła, czerwone zaproszenia, kwiaty czerwone, to krawat i kamizelka również czerwone (i jeszcze na domiar złego poszetka).

Niestety efekt jest odwrotny do zamierzonego. Para wcale do siebie "nie pasuje", tylko para jest zepchnięta na drugi plan. Na pierwszym planie jest kolor czerwony, para tylko mu towarzyszy. Owszem, niektóre osoby mają w takiej sytuacji odruch "o jak ładnie dobrano, wszędzie czerwony", ale wyjdźmy poza proste łączenie kolorów. Proszę zwrócić uwagę na to, jaka piękna jest Panna Młoda. Widać to dopiero za którymś razem, gdy postanowimy się przyjrzeć. Jest bardzo piękna, ale kolor czerwony tak się rozpycha, że za wszelką cenę ma ochotę przyćmić urodę Panny Młodej.

A teraz spróbujmy zmienić trochę kompozycję. Pana Młodego pozbawimy czerwieni kamizelki, zmieniając ją w jakiś dziwny ciemny kolor, a poszetce nadamy właściwy kolor biały (niestety nie mogę sobie pozwolić na dokładniejszą precyzję ze względu na moją słabość w fotomontowaniu):




Wyraźnie lepiej. Ciągle jednak czerwony ma ochotę być gwiazdą wieczoru. Najłatwiej byłoby zmienić krawat na jakiś srebrny, lub granatowy w przemyślany ślubny wzór. Nie chcę jednak, abyśmy zmienili temat dyskusji na to, który krawat będzie lepszy. Dlatego zamiast tego ubierzemy Pana w pseudosmoking. Chociaż nie nadaje się na ślub, to robimy to w celach eksperymentu (to co widzimy na zdjęciu poniżej nie można tak naprawdę nazwać smokingiem ze względu na kilka błędnych szczegółów, więcej tutaj). Strój czarnobiały jest oczywiście bardzo neutralny wobec innych kolorów (znowu przepraszam za jakość fotomontażu):




Jaki efekt? Wyraźna różnica. Teraz na zdjęciu widzimy zarówno piękną Pannę Młodą, jak i przystojnego (mimo niewłaściwie wykończonego stroju) Pana Młodego (poza tym jest trochę za czarny). I to za sprawą prostego manewru usunięcia czerwieni kamizelki i krawata. Nawet bukiet zyskał na swojej wartości.

Przy stroju zawsze podkreślam, żeby ludzie pamiętali co jest najważniejsze: twarz. Ogólna zasada stroju brzmi: nie idźmy w nadmierną zabawę wzorami, czy kolorami, jeśli zależy nam na wyglądzie eleganckim, schludnym i dostojnym. Na formalne okazje musimy podkreślać swoją prezencję i twarz. To one są najważniejsze. Z tego powodu mówiłem, że Pan Młody musi mieć białą koszulę, nawet jeśli Panna Młoda ma suknię w kolorze ecru.

Czy Pan Młody i Panna Młoda powinni być do siebie "dopasowani"? Jak najbardziej tak, ale jeśli chcemy, żeby do siebie pasowali, to nie możemy ich ubierać w te same kolory. Panna Młoda i Pan Młody są jak krawat i poszetka. Nie mogą być tym samym, bo inaczej wyglądają jak kopie kolorystycznych wzorów, a nie jak dwa połączone ze sobą dzieła sztuki.

Co ciekawe, praktycznie każdy autorytet w dziedzinie stroju męskiego przyznaje, że ubieranie Pana Młodego pod kolorystykę Panny Młodej to poważny błąd, a jednak ta praktyka jest ciągle żywa. Myślę, że metodą na jej krytykę jest właśnie podkreślenie, że zdublowanie kolorów może nie oznaczać "dopasowania", a wprost przeciwnie. Tak jak szara koszula nie za bardzo pasuje do szarego garnituru, tak samo Pan Młody kopiujący kolory Panny Młodej nie będzie dobrze wyglądał. W najlepszym wypadku otrzymamy innego bohatera wieczoru (ów kolor). W najgorszym potraktujemy parę trochę jak lalki do przebierania.

Do wpisu dołączam tradycyjną uwagę, żeby pamiętać, iż celem wpisów nie jest urażenie niczyich uczuć. Warto również pamiętać, że w życiu są zdecydowanie ważniejsze rzeczy niż udane wystrojenie się.