środa, 30 stycznia 2013

Elegancja kamizelki

Ewolucja eleganckiego stroju męskiego zaczęła się od strojów formalnych, a skończyła się "każualizacją" stroju do poziomu dwuczęściowego garnituru. Jednym z podstawowych atrybutów eleganckiego pana była kamizelka, która była dodatkową warstwą między koszulą (czyli w zasadzie bielizną) a marynarką (żakietem, frakiem etc.). Pozwalała nie tylko na ocieplenie w zimniejsze dni, ale przede wszystkim dodawała stylu.

Tego stylu dodaje również dzisiaj, bez względu na to, co obserwujemy w sklepach, gdzie trzyczęściowe garnitury to rzadkość. Winni temu są klienci i producenci. Klienci nie są zainteresowani kamizelkami (ponieważ mamy w wielu miejscach ogrzewanie), a producenci starają się do tego dostosować (i dzięki temu oszczędzają na materiale na kamizelce, która potem nie bywa zakładana).

W wypadku garnituru i smokingu kamizelka spełnia dwie bardzo ważne funkcje. Wprawdzie w obu przypadkach ma zupełnie inny styl, ale jej cel główny jest taki sam: zmniejszyć widzialną przestrzeń koszuli. Po pierwsze, zasłania koszulę w wypadku rozpięcia marynarki. Po drugie, zasłania koszulę również przy zapiętej marynarce, zarówno poniżej zapiętego guzika marynarki (bez kamizelki przy zapiętej marynarce koszula będzie momentami widoczna przy ruchach rękami), jak i (przy garniturze) powyżej zmniejsza odrobinę dekolt koszulowy.

Dlaczego zasłaniać koszulę? Spójrzmy na przykładowego Pana (ze strony http://www.theedinburghreporter.co.uk/2011/05/marks-spencer-exchange-your-old-suit-for-charity/):




Brak kamizelki ewidentnie nie służy. Mimo że marynarka jest zapięta w oczy rzuca się kawałek koszuli. Swoją rolę odgrywa również wysokie zapięcie marynarki, ale nie jest to decydujące, ponieważ w każdej marynarce taki efekt ukazanej koszuli może zostać wywołany. Efekt jest wzmacniany przez spodnie z za niskim stanem. W dodatku widać kawałek krawata. Gdyby był zawiązany jak zazwyczaj (trochę dłuższy), to dodatkowo by się rzucił w oczy.

Ten widok jest całkowicie niepotrzebny. Nie jest w stanie dodać Panu ani atrakcyjności, ani elegancji. Zamiast tego stworzona jest przestrzeń, która woła "zwróćcie na mnie uwagę". Ale tu nie ma nic do oglądania. Kogo bowiem interesuje bieliźniany guzik koszuli, albo końcówka krawata? Tu nie ma czego oglądać.

Jak wspominałem wiele razy, koszula spełnia funkcję naturalnego dekoltu mężczyzny. Jej celem jest podkreślenie aparycji (krawat to dodatkowy element, który stanowi klucz do wysyłania konkretnych sygnałów). Tak działa literka "V" wytworzona przez koszulę otaczaną klapami marynarki. Jeśli ta sama koszula pojawia się w okolicach pasa i od czasu do czasu błyska w stronę obserwatorów, to momentami w ubiorze twarz przestaje grać pierwsze skrzypce. A twarz jest najważniejsza w stroju mężczyzny (i element mowy pozawerbalnej - ręce - stąd potrzeba wystających mankietów koszuli).

Nie chodzi rzecz jasna o samą tylko koszulę, ponieważ ten sam problem może się pojawić w wypadku wystającego krawata (ze strony http://rococoreport.com/2012/04/20/rococo-men-what-does-your-suit-say-about-you/):



Ten krawat jest jeszcze bardziej nachalny niż koszula na poprzednim zdjęciu. Kolejny szczegół, domagający się uwagi, na którą zdecydowanie nie zasługuje.

Czasami rozpinamy marynarkę. Wtedy kiedy siadamy, albo kiedy zdarza się nam zapomnieć ją zapiąć (np. po tym jak siedzieliśmy i szybko wstaliśmy przywitać się z jakąś Osobą). W takiej sytuacji problem staje się jeszcze bardziej widoczny. Tym razem weźmiemy bardziej oczywisty przykład, czyli smoking, gdzie kamizelka lub pas to absolutna konieczność:



Wprawdzie Panowie zastosowali pas, to jednak jego efekt jest słaby (ze względu na niższe umiejscowienie). Ci przystojni Panowie po zapięciu marynarek smokingu wyglądaliby jak książęta. Po rozpięciu marynarki wyglądają jak nieokrzesana grupka, korzystająca z prawa do sprezzatury. W istocie dlatego, że magia białej koszuli przestaje działać. Koszula biała jest magiczna, gdy ma kształt litery "V". Bo jak patrzymy na "V" białej koszuli, to przyciąga nasz wzrok górna część, czyli twarz. Po rozpięciu marynarki i przy braku kamizelki (albo chociaż wysokiego pasa) uwagę zaczyna przyciągać brzuch i okolice pasa. A za co one się uważają, skoro najważniejszy jest ich właściciel reprezentowany przez aparycję?

A teraz popatrzmy na Brada Pitta w rozpiętym smokingu i kamizelce:



Różnica radykalna.
Owszem, idę trochę na łatwiznę, bo na przykładzie smokingu sprawa jest oczywista (białe "V", albo "U" jest konieczne). Niemniej jednak w wypadku garnituru argument jest ten sam, lecz słabszy (ponieważ do litery "V" dochodzi kreska w środku, którą jest krawat, a klapy nie są wyłożone święcącym materiałem). Mimo że garnitur jest inny od smokingu, to nadal jednak bez kamizelki koszula w okolicach pasa odwraca uwagę od tego co najważniejsze - właściciela ukazywanego brzucha.

Poniżej kilka zdjęć trzech różnych Bondów. Najpierw w rozpiętej marynarce:





A następnie w rozpiętej marynarce z kamizelką:






Znowu zauważalna różnica. Rozpięta marynarka bez kamizelki czyni strój bardziej "sportowym". Nie musi to oczywiście być wada (ponieważ sprezzatura bywa w wielu okolicznościach pożądana). Należy jednak pamiętać, że schodzimy w takim wypadku z poziomem elegancji.

Dziś jako "sprezzaturę" rozumie się rozmaite zachowania. Tymczasem w istocie z perspektywy klasycznej elegancji męskiej, brak kamizelki jest już sprezzaturą. Ponieważ bez kamizelki otwieramy drogę do pokazywania koszuli i krawata w okolicach naszego pasa. I to, jak widzieliśmy, nawet przy zapiętej marynarce. Drogą pośrodku pozostaje naturalnie garnitur dwurzędowy, którego nie rozpinamy i który bezkompromisowo skrywa nasz pas (co na marginesie praktycznie rozstrzyga moim zdaniem dyskusję o tym, że marynarka dwurzędowa jest bardziej formalna od garnituru dwuczęściowego jednorzędowego).

Warto pamiętać, że elegancki strój męski przyświeca pewnej idei równości. Przy zachowaniu rozsądnych proporcji mężczyzna, który nie jest atletą, ma szansę wyglądać w garniturze bardzo atletycznie, a dobrze skrojona kamizelka w tym bardzo pomaga. I odwrotnie, nawet jeśli jest się tak dobrze zbudowanym jak Cristiano Ronaldo, to można dobrać tak strój, że utraci się po części zgrabną sylwetkę (poprzez spodnie z niskim stanem i rozpiętą marynarkę ukazującą sporą część koszuli):





Kamizelka garniturowa spełnia jednak jeszcze dodatkowe funkcje poza zakryciem pasa. Nie wystarczy założyć dowolnej kamizelki, ponieważ jak każdy inny element stroju musi być przemyślana. Po pierwsze, trzeba uważać ze zdekompletowaną kamizelką. To zabieg ryzykowny. Po drugie, kamizelka do garnituru zazwyczaj wystaje ponad marynarkę (wcale nie musi; możemy sobie uszyć taką, żeby tylko służyła zakryciu koszuli pod marynarką; choć jest to zabieg rzadki, nie będzie to jakiś wielki błąd). Kwestia tego, jak bardzo wystaje, jest szczególnie istotna. Często spotykałem się z kamizelkami, które wystają za bardzo ponad marynarkę i zanadto chowają koszulę (zapinają się prawie pod szyję, co wygląda nienależycie). Zabieg może być na tyle niekorzystny, że już lepiej byłoby w ogóle kamizelki nie zakładać. Dobra garniturowa kamizelka nie może likwidować "V" pod szyją (dlatego też nie przekonują mnie kamizelki do marynarek na trzy guziki). Po trzecie, kamizelka powinna być z przyzwoitego materiału (a nie świecącego we wzory poliestru).

Także jak z innymi elementami garderoby trzeba być ostrożnym. Należy pilnować koloru, materiału i kroju kamizelki, aby strój był należycie zgrany.

Niektórzy proponują kamizelki bez pleców (z przyczyn termicznych). Inni zdecydowanie oponują. Pomysł jest pod pewnymi względami dobry (jest chłodniej, a marynarki i tak nie zdejmujemy), ale ma swoją cenę, gdyż materiał się gorzej układa (jeśli szyjemy kamizelkę, to można się porwać na lepsze materiały i na podszewkę użyć czegoś bardzo przewiewnego i naturalnego).

Kamizelka nie jest niemodna, kamizelka to klasyka męskiej elegancji. Dlatego warto, aby panowie szukali pretekstów do zakładania kamizelek. Na ślub, czy jakąś uroczystą imprezę rodzinną. Każdy powód dobry.

I na koniec pewna podstawa: kamizelka bynajmniej nie jest po to, żeby można było w razie potrzeby zdjąć marynarkę. Rola kamizelki jest zupełnie inna i mam nadzieję, że powyższy wpis to klarownie wyjaśnia.

Pewna osoba, którą przekonałem do kamizelki, spytała mnie: "Już mam garnitur dwuczęściowy jednorzędowy na ślub i co teraz zrobić, jeśli chciałbym założyć kamizelkę?". Naturalnie odradzam świecące kamizelki we wzory. Jednym wyjściem jest wspomniana przemyślana kamizelka zdekompletowana, ale dobranie takiej kamizelki może być trudne (i sprawić, że z kamizelką będzie mniej elegancko niż bez). Lepiej zrobić rzecz następującą. Garnitur był czarny (ta sama rada dotyczy również granatowego i grafitowego). Dokupujemy ładną jednolitą szarą wełnę i szyjemy z niej eleganckie spodnie i kamizelkę (polecam dwurzędową, choć nie jest to konieczne). Zabieg wcale nie będzie bardzo drogi (i nie wymaga pracy najlepszych krawców). Do Kościoła zakładamy te szare spodnie i szarą kamizelkę, a na to marynarkę od garnituru. W ten sposób na ślub mamy eleganckiego strollera. Jak James:





Natomiast po ślubie przed weselem przebieramy się w jednolity garnitur (bez kamizelki). W ten sposób łatwo dostosujemy nasz strój do warunków, jednocześnie nie przesadzając ze zmianą kompozycji.

Jak zawsze podkreślam, że to tylko jeden z pomysłów. W końcu jak pisaliśmy też tutaj, dwuczęściowy jednorzędowy garnitur może być przepiękny. Jeśli natomiast trochę chorujemy na kamizelkę, warto rozważyć dostępną alternatywę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz