niedziela, 23 grudnia 2012

Co na głowę w zimie?

Klasyczna elegancja wymaga często wielu wyrzeczeń. Dbanie o swój wygląd pochłania czas, środki, a czasami jest po prostu uciążliwe. Najbardziej jest to widoczne w okresach wielkich upałów i mroźnych zim. W zimie problem jest szczególnie uciążliwy dla głowy i ładnych butów. W drugim wypadku inwencja ludzka szybko rozwiązała problem. Z głową jednak problem wydaje się do dziś nierozwiązany.

Co elegancki mężczyzna ma założyć na głowę, gdy na dworze mróz i pada śnieg? To znaczy: co na głowę, gdy trzeba zakryć uszy i zwykły kapelusz nie wystarczy?

Otóż wydaję mi się, że mam pewne rozwiązanie dla eleganckich panów, ale najpierw dwa słowa o trzech rozwiązaniach stosowanych najczęściej.

1. Rozwiązanie najprostsze, czyli ciepła zimowa czapka. Wygląda mało atrakcyjnie, szczególnie jeśli zakładamy garnitur, eleganckie buty i elegancki płaszcz. Nie ma to zbyt wiele wspólnego z klasyczną elegancją, ale nie należy takiego rozwiązania krytykować. W głowę musi być ciepło. Niewątpliwie schodzimy w tym wypadku z elegancją, ale mądry mężczyzna musi być przede wszystkim rozsądny i dbać o swoje zdrowie. Pod względem estetyki to rozwiązanie jest dalekie od doskonałości, ale przynajmniej spełnia się tu podstawowy wymóg ubioru w zimie, o którym zapominać nie wolno: trzymanie ciepła.

2. Rozwiązanie bardziej eleganckie, ale raczej każualowe: kaszkiet z nausznikami. Plus jest w zasadzie jeden - jest bardziej elegancki od czapki. Na tym jednakże plusy się kończą. Kaszkiet nie jest eleganckim nakryciem głowy (i do tego przegrywa konkurencję, jeśli chodzi o trzymanie ciepła). Jest po prostu elegantszym od tych powszechnych na polskich ulicach. We współczesnym świecie całkowicie zrozumiale jest jego noszenie. A jeszcze bardziej zrozumiałe jest posiadanie w nim schowanych nauszników, które mogą służyć, gdy temperatura spadnie poniżej zera. Nie wygląda to zbyt ciekawie, ale pamiętajmy, że dżentelmen ubiera się przede wszystkim mądrze, czyli chroni swoje ciało przed mrozem. Oto przykładowy model (Bugatti):



Kaszkiet ma swój styl i charakter. Niestety nieuchronnie traci go w momencie założenia nauszników (tutaj są ukrywane na zewnątrz, ale są też oczywiście modele z nausznikami wewnątrz). Jednakże kiedy przychodzi minus 10, wyjścia nie ma. Uszy trzeba chronić, więc nauszniki koniecznie idą w dół. Wyglądamy znacznie gorzej, ale jest nam cieplej, a uszy nie robią się czerwone.

3. Rozwiązanie bardziej eleganckie, ale kojarzone ze specyficznymi wschodnimi kręgami kulturowymi, czyli rosyjska uszatka. Zapięta wygląda nawet ciekawie. Rozpięta już mniej (ze strony http://pl.ioffer.com):




Naturalnie czarna byłaby lepsza. Uszanka ładniej wygląda, gdy nauszniki są u góry. Kiedy przychodzi mróz, podobnie jak z kaszkietem - nie ma wyjścia, trzeba chronić uszy.
Oto Sean Connery w uszatce w jednym z filmów (my jeśli się decydujemy, bierzemy uszatkę bez znaczka...):




4. I wreszcie rozwiązanie ostatnie. Rozwiązanie dla tych, którzy nie lubią kompromisów i uwielbiają podstawowy atrybut męskiego eleganckiego stroju: kapelusze. I nie zaakceptują substytutów w postaci czapek, uszatych, kaszkietowych, czy narciarskich. Niezależny, odważny, wolny i przebojowy mężczyzna nosi kapelusz.

Dlaczego?

Oto Harrison Ford w dwóch różnych wersjach. Dwa zdjęcia w czapce, a następnie dwa w kapeluszu (homburgu i fedorze):






Mógłbym od razu wkleić zdjęcie Indiany Jonesa i zakończyć dyskusję, ale to byłoby pójście na łatwiznę. Kapelusz jest niepodważalną klasyką mody męskiej i mimo iż trochę ekscentryczny, to jednak można go bez problemów nosić we współczesnym świecie.

Oczywiście łatwo powiedzieć, ale jak rozwiązać sprawę mrozu, śniegu, deszczu? Wiele kapeluszy potrafi przyzwoicie trzymać ciepło i być w miarę dobrze impregnowanych. Co jednak jeśli warunki stają się autentycznie ekstremalne?

Sam borykałem się z tym problemem, aż jakiś czas temu odkryłem firmę kanadyjską Tilley, która produkuje kapelusze przeznaczone do warunków ekstremalnych (w końcu Kanada - było mi o tyle łatwo, że w przeciwieństwie do wielu Polaków miałem bliżej do tego kraju). Wykonane są ze świetnego materiału, który dobrze trzyma ciepło (głównie wełna), jest wodoodporny, wiatroodporny, a do tego ma schowane nauszniki, co jest zjawiskiem bardzo rzadkim w przypadku kapeluszy. Do tego kapelusz ma dożywotnią gwarancję. Jeśli coś się z nim stanie, odsyłamy i dostajemy od firmy nowy. Godna postawa ze strony Tilleya, która sprawia, że kapelusz jest warty swojej ceny (około 100 dolarów).

Mam na myśli dwa konkretne modele. Jeden cieplejszy, choć mniej elegancki TW2 i drugi trochę mniej ciepły, ale bardziej elegancki TTW2 (ten drugi spokojnie jednak sprawdzi się w warunkach polskiej zimy). Kolejno obydwa kapelusze (ze strony Tilleya):




Niewątpliwie mają trochę charakter sportowy. Nie jest to homburg, nie jest to melonik, ani nawet fedora. Jest to jednak kapelusz, który można założyć do eleganckiego płaszcza, kiedy na dworze minus 10 stopni, a z nieba leje się bez opamiętania woda i spada śnieg. Kapelusz jest arcywytrzymały i przeznaczony na takie warunki. Poniżej zdjęcia ze strony Tilleya na Facebooku, które przesłali prywatni użytkownicy kapelusza w skrajnych warunkach (David Randall i Ala Billyyeald; https://www.facebook.com/TilleyEndurables):




Jeśli chodzi o funkcjonalność, to ten kapelusz zostawia daleko w tyle niektóre tradycyjne czapki narciarskie. Ma taki charakter, że bez skrępowania można go nosić nawet do stroju sportowego (co widać na zdjęciach).

Oto link do filmu z recenzją na youtubie, gdzie autor pokazuje jak wygląda kapelusz z opuszczonymi nausznikami. Nie jest tak źle. Wprawdzie dalej wygląda to trochę specyficznie, ale lepiej niż czapka narciarska, kaszkiet z nausznikami, czy uszatka z opuszczonymi nausznikami. To jest produkt dla tych, którzy w męskim stylu nie lubią kompromisów. Myślę, że idąc do opery w sypiącym śniegu i minus 10 stopniach, mając na sobie dyplomantkę (pod którą skrywamy smoking), możemy bez przeszkód założyć taki kapelusz na głowę.

Być może mój wpis brzmi za bardzo jak reklama, ale czuję, że muszę spłacić swój dług wobec Tilleya i powiedzieć innym o tym, jak jakiś czas temu ta firma poratowała moje "widzi mi się" i dostarczyła jakże rzadkiego produktu: kapelusza na ekstremalną zimę.

Zwłaszcza, że często słyszę pytania niektórych o to, co zakładać na głowę w zimie, żeby jednocześnie wyglądać chociaż trochę w zgodzie z klasyką. Oto i rozwiązanie.

6 komentarzy:

  1. mnie zachwycają męskie kapelusze, ale nie każdy wygląda w nich dobrze :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to kwestia modelu kapelusza. Tych jest naprawdę sporo, chociaż w Polsce jest niewiele modeli. Parametry kapelusza (model, kształt, kolor, wysokość główki, przechylenia, wielkość i proporcjonalność ronda, kolor i szerokość taśmy...) można tak zmieniać, że myślę, że da się go dopasować do każdej twarzy/głowy.

      Usuń
    2. Sam noszę kapelusz - mam dwie fedory - letnią i zimową. Jak na trzydziestolatka może wyglądam ekscentrycznie, ale pasuje mi. :)
      Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Sam długo szukałem kapelusza, który byłby odpowiedni do mojej twarzy, a to szczególnie ważne, bo nigdy nie pozostaje niezauważone.
      Z tego wzdględu nie zdecydowałem się nigdy na kupno kapelusza przez internet. Popularne trilby mi w ogóle nie pasują.

      Niestety, przy temperaturze poniżej 0 za bardzo marzną mi uszy, więc noszę uszatkę. Kapelusz z ochraniaczami uszu to ciekawa opcja. Ciekawy jestem jak sprawdziłby się w Moskwie. ;)

      Usuń
    3. Kapelusze Tilleya są naprawdę dobre. Wersja lżejsza spokojnie daje radę do prawie 10 stopni. Mocniejsza wytrzyma jeszcze trochę.
      Wkrótce zacznę wpisy na temat kapeluszy.

      Usuń
  2. Jak dla mnie i mojego męża to tylko jakieś kapelusze albo czapki. Ogólnie jesteśmy fanami noszenia nakryć głowy więc na dobrą sprawę można je zakładać praktycznie do wszystkiego. Ja najchętniej kapelusze kupuję w https://hatfactory.pl/ i jestem zdania, że jest to idealne miejsce do nabycia nakrycia głowy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń