Pierwszy garnitur, który kupujemy dla siebie, powinien być jednolity w jednym z trzech kolorów: granatowym, grafitowym, lub szarym (ciemne odcienie). Niezależnie od tego, jakie mamy preferencje, czy lubimy chodzić w paskach, kratkach, jasnych lub jaskrawych kolorach, pierwszy garnitur powinien być właśnie w tym kolorze. Gusta są subiektywne, ale fizyka kolorów rządzi się swoimi obiektywnymi prawami, które wyznaczają pewne ramy dla naszego oka. Miejsce popisu dla naszych preferencji powinno się zaczynać od krawata i koszuli. Epatowanie garniturem to krok dopiero na trzeci, a nawet być może na czwarty garnitur. Pierwsze dwa powinny być jednolite, najlepiej grafitowy (w przedziale do ciemnoszarego) i ciemnogranatowy. Najpierw trzeba się ustawić na linii startu, żeby potem biec do kolejnych etapów.
Z czego to wynika? Przede wszystkim jest to najbardziej praktyczne i budżetowe. Te garnitury będzie najlepiej połączyć z rozmaitymi krawatami, zwłaszcza przy białej koszuli. Po drugie, jest to dobry początek na zabawę z eleganckim strojem. Jedno z powiedzeń na temat stroju brzmi "im mniej, tym więcej". Dokładnie i skromnie dobrane szczegóły, dopasowane w stosowany sposób, sprawiają, że nie przesadzamy z zabawą oczami. Zabawa we wzory i dziwniejsze kolory garniturów to po pierwsze ryzykowna gra, po drugie wyższa szkoła jazdy, po trzecie, i tak może wzbudzać niechęć i kontrowersje niemałej części obserwatorów.
Przejdźmy jednak do rzeczy. Spójrzmy na te dwa garnitury z suitsupply.com:
Pierwszy z nich jest grafitowy, drugi granatowy. Ich główna przewaga polega na tym, że nie rzucają się nadmiernie w oczy dzięki temu, że są ciemne i jednolite. Można łatwo zmienić ich kompozycję. One oczyszczają przestrzeń dla koszuli i krawata.
Mało tego, taki garnitur może zadziałać jak kilka garniturów na raz. Na przykład wyobraźmy sobie, że jedziemy na trzydniowy wyjazd i chcemy zabrać ze sobą tylko jeden garnitur, który założymy trzy razy. Bierzemy grafitowy i następujące kompozycje krawatowe (z ties.com):
Mało tego, taki garnitur może zadziałać jak kilka garniturów na raz. Na przykład wyobraźmy sobie, że jedziemy na trzydniowy wyjazd i chcemy zabrać ze sobą tylko jeden garnitur, który założymy trzy razy. Bierzemy grafitowy i następujące kompozycje krawatowe (z ties.com):
Do pierwszego krawata zakładamy białą koszulę. Do drugiego krawata błękitną. Do trzeciego krawata na ostatni mniej formalny dzień bardzo delikatnie różową. Jest bardzo prawdopodobne, że dzięki zmianom krawata i koszuli wywołamy taki efekt, jakbyśmy mieli więcej niż jeden garnitur. Bardzo możliwe, że ktoś zada nam pytanie "ile zabraliśmy ze sobą garniturów". Gdy do tego dodamy możliwość łączenia krawata z poszetką (albo też możliwość dekompletowania kamizelki), to nagle otwiera nam się cały wachlarz możliwości, mimo iż mamy tylko jeden strój.
Ten sam garnitur może nam posłużyć nawet na ślub z tym krawatem:
Albo jeśli zdecydujemy wybrać się na bardzo oficjalne przyjęcie z tym:
Ten sam garnitur może nam posłużyć nawet na ślub z tym krawatem:
Albo jeśli zdecydujemy wybrać się na bardzo oficjalne przyjęcie z tym:
W pełni czarny krawat (oczywiście tylko i wyłącznie z białą koszulą) pozwoli nam pójść stosownie ubranym na pogrzeb.
Nie da się przecenić jednolitego garnituru. Grafitowy jest bardziej uniwersalny, ale granatowy zazwyczaj ma ciekawszy charakter, bo jest przeciwieństwem kolorystycznym naszej twarzy.
Nie da się przecenić jednolitego garnituru. Grafitowy jest bardziej uniwersalny, ale granatowy zazwyczaj ma ciekawszy charakter, bo jest przeciwieństwem kolorystycznym naszej twarzy.
Garnitur jest bardzo ładny. Ciekawy jaśniejszy kolor, interesująca kratka. Jeden problem: takiego garnituru nie będziemy zakładać często, a w zasadzie nie powinniśmy zakładać często, ponieważ jest charakterystyczny. Zabawa krawatem i koszulą tego nie zmienią.
Nie chcielibyśmy przecież zakładać jednego konkretnego krawata nazbyt często. A taki garnitur jest jak krawat - przez kolor i wzór jest od razu rozpoznawalny, dlatego nie można go często używać. Chyba, że chcemy słyszeć uwagi "To ten ładny garnitur, co go miałeś w poniedziałek?".
Jeśli natomiast mamy na przykład jeden grafitowy jednolity i jeden granatowy jednolity, to możemy ich używać dużo częściej. Na przykład w poniedziałek i środę do pracy granatowy, a we wtorek i czwartek grafitowy. W piątek do pracy możemy ubrać się bardziej swobodnie, a w sobotę możemy wykorzystać samą granatową marynarkę na wieczorne wyjście. Dwa garnitury to trochę mało, wełna musi odpoczywać, ale przy dużych oszczędnościach możliwa jest taka minimalistyczna eksploatacja (garnitur jeden dzień odpoczywa w szafie - ważne tylko, żeby nie był "s-super", bo takie są zbyt delikatne na częste użytkowanie).
A kompozycje będziemy mogli generować bardzo rozmaite dzięki kilkunastu różnym krawatom, kilku koszulom białym, niebieskim i delikatnie różowej.
W następnej kolejności możemy się rozglądać za koszulami we wzory.
Trzeci garnitur również kupiłbym jednolity - jaśniejszy szary, choć to jest już zdecydowanie sprawa bardziej indywidualna. W grę wchodziłby również czarny, ale tego używalibyśmy raczej wieczorem, albo w pochmurne zimowe dni. Być może zdecydowalibyśmy się na jakiś mniej uniwersalny, czyli brązowy, to jest już kwestia gustu.
A pierwszy garnitur niejednolity może być we wzór biznesowy, czyli ciemny w nieszerokie i delikatne paski (granatowy lub grafitowy), ale to temat na inny post.
Nie chcielibyśmy przecież zakładać jednego konkretnego krawata nazbyt często. A taki garnitur jest jak krawat - przez kolor i wzór jest od razu rozpoznawalny, dlatego nie można go często używać. Chyba, że chcemy słyszeć uwagi "To ten ładny garnitur, co go miałeś w poniedziałek?".
Jeśli natomiast mamy na przykład jeden grafitowy jednolity i jeden granatowy jednolity, to możemy ich używać dużo częściej. Na przykład w poniedziałek i środę do pracy granatowy, a we wtorek i czwartek grafitowy. W piątek do pracy możemy ubrać się bardziej swobodnie, a w sobotę możemy wykorzystać samą granatową marynarkę na wieczorne wyjście. Dwa garnitury to trochę mało, wełna musi odpoczywać, ale przy dużych oszczędnościach możliwa jest taka minimalistyczna eksploatacja (garnitur jeden dzień odpoczywa w szafie - ważne tylko, żeby nie był "s-super", bo takie są zbyt delikatne na częste użytkowanie).
A kompozycje będziemy mogli generować bardzo rozmaite dzięki kilkunastu różnym krawatom, kilku koszulom białym, niebieskim i delikatnie różowej.
W następnej kolejności możemy się rozglądać za koszulami we wzory.
Trzeci garnitur również kupiłbym jednolity - jaśniejszy szary, choć to jest już zdecydowanie sprawa bardziej indywidualna. W grę wchodziłby również czarny, ale tego używalibyśmy raczej wieczorem, albo w pochmurne zimowe dni. Być może zdecydowalibyśmy się na jakiś mniej uniwersalny, czyli brązowy, to jest już kwestia gustu.
A pierwszy garnitur niejednolity może być we wzór biznesowy, czyli ciemny w nieszerokie i delikatne paski (granatowy lub grafitowy), ale to temat na inny post.
Choć w modzie męskiej jestem laikiem, to nie mogę nie zadać pytania, które autorowi może wydać się naiwne, ale podobno kto pyta, nie błądzi, więc: dlaczego wsród barw podstawowych nie została wyrózniona czerń?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Ewa
Słusznie. Czerń też można dołączyć. W zasadzie to od szarości (a nawet od bieli) do czerni mamy różne stopnie, a po drodze jest grafit. W całym zabiegu po prostu stopniowo ściemniamy szarość aż dojdziemy do czerni. Wszystkie te odcienie można by nazwać klasycznymi. Osobiście bardzo lubię czerń, ale to jest trochę półkolor. Wynika to z prostego faktu: czerń jest raczej kolorem wieczorowym. W świetle dziennym nie wygląda nazbyt urokliwie, a na mocnym słońcu naprawdę nieciekawie. Po 18 natomiast nabiera prawdziwych rumieńców.
UsuńDlatego szary, grafit i granat będą bardziej uniwersalne (szczególnie te dwa ostatnie). Ponieważ posłużą za garnitur o każdej porze dnia i nocy.